Ostatni dzień wędrówki, upłynął - a jakże - w słonecznej pogodzie. Zarazem chyba był to dość męczący dzień dla niektórych. Pierwotnie mieliśmy iść z Wielopola Skrzyńskiego do Ropczyc, ostatecznie postanowiłem, że ruszymy z Rzegocina. I całe szczęście.
W końcu żeśmy dotarli do Broniszewa, minęliśmy szkołę, później lekko pod górę i znów w pola. Przed nami rozpościerał się już las w który niebawem mieliśmy wejść. Szło się dość spokojnie, wygodnie, mimo asfaltu na początku. Szlakiem mieliśmy dojść do osady Poręby, ale ku naszemu zaskoczeniu szlak wcale nie chciał tam iść, zamiast na północ wieść, odbił w pewnym momencie na wschód. Ostatecznie, że kierunek pasował, a podejrzewałem że go przeznakowano aby po prostu minąć tereny cywilizowane, poszliśmy za znakami. W pewnym momencie dotarliśmy do szerokiej leśnej drogi gospodarczej i doprowadziła nas ona do Granicy, więc na obrzeża Ropczyc. Tu przy składnicy drewna odpoczęliśmy sobie chwilkę. Dalsza wędrówka wiodła szosą na północ. Na szczęście nie ciągle, znaleźliśmy wygodną polna drogę biegnąca na wschód i zeszliśmy nią na wschód. Całkiem miłe widoki się stąd rozciągały. Nasza droga lekko wykręcała w kierunku północnym, w jak najwłaściwszym kierunku.
Weszliśmy ponownie w las, ścieżki tu zanikały więc musieliśmy przedzierać się znów przez krzaki, zarośla, przeskakiwać rzeczkę i zaliczyć jedno podejście aby zbliżyć się do Ropczyc znów. Na skraju pola przy dzielnicy Granica musieliśmy odsapnąć, ostatni odcinek był męczący nad wyraz. Przecięliśmy następnie szosę w Granicy i dalej polami, znów w kierunku lasu. Szlak odbijał, my jednak poszliśmy wedle wskazań mapy starym przebiegiem szlaku. I to był dobry wybór, leśna droga była wygodna, niezbyt zarośnięta i na jednym odcinku prowadziła przy meandrującej rzeczce. Trzeba przyznać że bardzo ładnie tu było. Ścieżka wyprowadziła nas w pobliże trasy nr 4 w Ropczycach. Rezygnując z aktualnego przebiegu szlaku zaoszczędziliśmy sobie asfaltu pod naszymi nogami.
Przejściem pod obwodnicą weszliśmy do miasta. Skierowaliśmy się do Rynku, ku uciesze niektórych była tu fontanna, można było na chwilę rękę czy nogę zanurzyć ;) Obok stał pomnik dr ks. Jana Zwierza, działacza społecznego i pedagoga, pracującego i zmarłego w Ropczycach. Od Rynku przeszliśmy dalej, mijając kościół parafialny z XIV wieku, i po kilku minutach byliśmy przy busie. Dla wytchnienia daliśmy sobie półtorej godziny luzu na obiad i po tym czasie, opuściliśmy te okolice wracając do Radomia. Ostatniego dnia zrobiliśmy 16 km.
Komentarze
Prześlij komentarz