Przejdź do głównej zawartości

Z Chlewisk do Borkowic przez Rusinów

 Kilka dni temu wybrałem się na samotny spacer w okolice Chlewisk i Borkowic. Przede wszystkim miałem sprawdzić drożność partyzanckiego szlaku ale przy okazji także sprawdzić pewne drogi na przejście 10 grudnia. Pogoda dopisała, bo było koło zera stopni, na szczęście też - błota za wiele nie było, a pod Stefankowem rzeka nie tworzyła zbyt dużego rozlewiska i spokojnie się przeszło. Trasa tylko na niektórych odcinkach wiodła szlakami. Czasem i bezdrożami.

W Chlewiskach wysiadłem koło "Lewiatana" i dalej ulicą Szkolną poszedłem na południe. To zarazem droga wiodąca do oddziału Narodowego Muzeum Techniki, który zlokalizowany jest na terenie dawnej huty, opalanej najdłużej w Europie węglem drzewnym. Miejsce warte odwiedzenia dla miłośników zabytków techniki ale i dla tych co lubią motoryzację chociażby - na terenie muzeum jest bardzo ciekawa kolekcja samochodów i motocykli.


W muzeum byłem wielokrotnie, najczęściej z grupami. Teraz przechodząc, a nie było mnie tu kawałek czasu, widziałem, że prażaki są po odnowieniu i całkiem dobrze się prezentują. Przy muzeum dochodzi czerwony szlak pieszy - partyzancki im. mjr. H. Dobrzańskiego "Hubala". Wraz z nim pokonać przyjdzie kolejnych kilka kilometrów. Mijając zabudowania muzeum poszedłem dalej prosto, aż do ulicy Leśnej, w którą szlak skręcał w prawo. Przeszedłem obok ośrodka Mexicana, dawniej zwanego między innymi "Ważka" i powoli zacząłem wchodzić w las. Chociaż w zasadzie na razie to były jego obrzeża. Niebawem szlak zielony dołączył dochodząc z lewej strony, od rezerwatu "Podlesie". Dwoma szlakami zbliżałem się granic Woli Zagrodnej, a na wysokości drogi dochodzącej od wsi, skręciłem w lewo. Teraz czas na Skłobską Górę. Początek był prawie po płaskim, ale chwilę po zakręcie szlaków w prawo, rozpoczęło się podejście. Nie było oczywiście jakieś męczące, ale chociaż dało się odczuć.

Skłobska Góra zbudowana jest z jurajskich piaskowców, a takich kamieni na powierzchni jak na zdjęciu możemy dość dużo spotkać wędrując szlakiem, albo schodząc trochę w bok. Sama góra ma tylko 347 m wysokości, a jej szczyt nie zaznacza się niczym szczególnym. Specjalnie odbiłem na niego. I to pierwszy raz, zawsze chodziłem tylko szlakiem, ale teraz mając czas zszedłem z niego aby stanąć na właściwym szczycie. Ze szczytu wróciłem na szlak i zaczęło się schodzenie z góry. Ścieżka doprowadziła do szerszej drogi leśnej, a nią prosto dotarłem do rozejścia szlaków na leśnej polanie.

Na tejże polanie znajdował się pomnik upamiętniający potyczkę pod Stefankowem, która miała miejsce 22 kwietnia 1863 r. Zwycięskim oddziałem powstańczym dowodził Dionizy Czachowski, a dużą rolę odegrał oddział kosynierów pod dowództwem Stanisława Dobrogojskiego "Grzmota", który niestety poległ podczas walki. Straty rosyjskie to 60 żołnierzy, po stronie powstańców poległo 7 osób. Pomnik wystawił ksiądz Jan Wiśniewski, będący wtedy proboszczem w Borkowicach. Tu szlak zielony skręcał w prawo, w kierunku Stefankowa, a prosto szedł partyzancki szlak. Ja więc prosto. Przeszedłem w zasadzie suchą nogą przez dopływ Porąbki, nie było za dużo wody i dobrze, bo nieraz można się zmoczyć. Po kilku minutach wszedłem między zabudowania Górki. Tu szosą w lewo, do pierwszego rozwidlenia i na nim w prawo. Droga lekko schodziła ku płynącej tu Porąbce i za rzeką poszedłem w prawo do centrum wsi Skłoby.

A w centrum było wszystko co potrzeba, OSP z Florianem, sklep, przystanek autobusowy i świetlica. Dzisiaj to dość malowniczo położona wieś w Lasach Przysusko-Szydłowieckich, ale trzeba pamiętać, że to jedna z wsi które zostały najdotkliwiej naznaczone przez hitlerowców. W kwietniu 1940 r. wieś została praktycznie doszczętnie spalona przez Niemców a ponad 200 mieszkańców zamordowano. Ofiary zbrodni pochowane są na cmentarzu przy zielonym szlaku turystycznym, na wschód od Stefankowa.
Szlak przecina wieś, wychodząc na północny-zachód kawałek od zakrętu drogi przy remizie. Mijając ostatnie zabudowania warto się zatrzymać i popatrzeć za siebie, stąd jest dość dobry widok na Skłobską Górę i okolice.

Droga wiedzie teraz między młodymi drzewami i krzewami, czasem jakieś pole pojawi się z prawej strony. No i aż do czasu gdy pojawią się wyższe drzewa, przed wszystkim sosny, można się odwracać by spoglądać jeszcze na Skłobską... Szlak doprowadza do Nowinek, to niewielki przysiółek. Z lewej strony wchodząc do wioski znajduje się pomnik. Upamiętnia on pomordowanych mieszkańców z Bryzgowa i okolic. Pomnik jest w średnim stanie, ale za to rozpoczęło się odnawianie jego otoczenia.

W tym miejscu opuszczałem już szlak, który biegł w lewo i dalej do Huciska. Ja poszedłem w prawo i za domem skręciłem w lewo wychodząc już po chwili poza zabudowania. Droga prowadziła lasem lekko wykręcając. Doprowadziła mnie do stawu, przy nim skręciłem w lewo i od razu w prawo dzięki czemu wyszedłem na szosę w Rusinowie, koło siedziby ośrodka wychowawczego. Obszedłem jego zabudowania idąc w lewo, dochodząc do drogi Długa Brzezina - Kochanów. Mostem przeszedłem nad Jabłonicą, będącą dopływem Szabasówki. Jakieś 500 metrów poszedłem w kierunku Długiej Brzeziny szosą, mijając dość duże głazy, a po tym dystansie skręciłem w polną drogę w prawo. Wprowadziła mnie ona do lasu. Tam skręciła w prawo, a po 100 metrach odbiłem w lewo, na północ. I tak doszedłem do prostopadłej szerokiej drogi leśnej po dalszych 200 metrach. Skierowałem się drogą w lewo idąc przez tereny gdzie niegdyś znajdowała się wieś Galapatów.

Według Danuty Kopertowskiej (Nazwy miejscowe województwa radomskiego), nazwa wsi, dość nietypowa pochodzi od Galapatki, przezwiska wskazującego na szybki chód, pośpiech. Dzisiaj poza figurą Matki Boskiej z maja 1945 r. którą miałem po drodze i innymi obiektami sakralnymi w innych częściach, nie ma tutaj nic. No może jeszcze ruiny budynków. Sama figura, którą mijałem wystawiona została przez Józefa Skuzę, a poświęcił ją ks. Stefan Siedlecki. Niecałe 5 minuta dalej trafiłem na pozostałości budynku, chwilę się pokręciłem przy nim i wróciłem na drogę (był po północnej stronie drogi, niecałe 30 m od niej). Zaraz też skręciłem z niej w prawo, na północ. Pilnując kierunku i GPS, częściowo w końcu schodząc z drogi i przechodząc ot tak, "na azymut" dotarłem do drogi w pobliżu szczytu wzniesienia 301 m. Po drodze mijałem kilka jakby kopców, może rudnych dołów. Na mapach ich nie było, ale rzucały się w oczy.
Dalej pilnując kierunku, po niewidocznej już w zasadzie drodze skierowałem się na północ by ostatecznie dotrzeć do drogi pożarowej prowadzącej w kierunku Krakowej Góry. Nie chcąc iść ciągle tą drogą, na skrzyżowaniu pożarówek zszedłem w ścieżkę idącą lekko skosem, mającą być niby skrótem. Niestety, w połowie drogi było tyle wyciętych i nie uprzątniętych młodych drzew, że skutecznie wydłużyło to moje przejścia mające być przecież skrótem. Ale wyszedłem w końcu na drogę pożarową i nią już w lewo.

Z lasu wyszedłem przy kopalni Borkowice. To tu odkryto bardzo dużo prehistorycznych śladów o których było tak głośno kilka miesięcy temu. Trzeba pamiętać, że mamy w naszej okolicy potężne "zagłębie dinozaurów" ;) Szeroką drogą szedłem prosto. Przeciąłem skrzyżowanie przy stacji drogi krzyżowej i następnie skręciłem w pierwszą w lewo drogę, w kierunku widocznego szczytu Krakowej Góry. Tam można było sobie odpocząć. Od jakiegoś czasu miejsce to jest turystycznie zagospodarowane. Są tu trzy wiaty, cztery miejsca ogniskowe i kosze na śmieci. teren jest ogólnodostępny.

Na szczycie, wspominany już wcześniej ksiądz Jan Wiśniewski wystawił kapliczkę w rocznicę odsieczy wiedeńskiej. Odbywają się tutaj także uroczystości religijne. Sama nazwa Krakowa Góra pochodzi ponoć od tego, że będący tu Kazimierz Wielki powiedział, że widok stąd zupełnie jak z krakowskiego Wawelu. Różnie to z tymi legendami bywa... Szczyt jest też dobrym punktem widokowym, chociaż powoli drzewa zaczynają przesłaniać widok. Ale widać stąd Przysuchę, Skrzyńsko i wiele innych miejscowości, czy bliskie okolice Radomia. Był plan aby wybudować tutaj wieżę widokową, niestety na razie sprawa jakby ucichła.

Z Krakowej Góry przez zarośla wróciłem do drogi którą idzie szlak zielony i dalej wedle jego znaków, opuszczając szeroką drogę, którą czasem auta do kopalni jeżdżą, poszedłem w prawo, na wschód. Przechodząc koło pola widziałem w prawej mały cmentarzyk zmarłych na zarazę. Chociaż dalej droga dość mocno zarośnięta była, skrajem pola i lasu doszedłem zabudowań Borkowic. Ulicą wyłożoną kostką doszedłem do kościoła. Z przystanku za nim niebawem odjechałem w stronę Przysuchy. O Borkowicach pewnie już na blogu było, a jak nie, to zapewne będzie.
Wyszło 18,5 km. Całkiem dobry dystans na jesienny spacer.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spacer po powiecie ostrowieckim: Nietulisko - Kunów

 Wreszcie nadarzyła się okazja aby przejść się po okolicach Kunowa i Nietuliska, blisko to Radomia chociaż rzadko tu zaglądałem. A krajobraz tu naprawdę ciekawy - przede wszystkim ze względu na wąwozy. Ale poza tym mamy tu kilka ciekawych zabytków.

Ukryte w lasach...

Jest wiele ciekawych miejsc ukrytych w naszych lasch. Przedstawię pokrótce kilka wartych moim zdaniem zobaczenia. Wszystkie znajdują się na terenie regionu radomskiego,w mniejszych lub większych kompleksach leśnych. Poza jednym przypadkiem dotarcie do nich nie powinno nastręczać większych trudności.

Piaskowiec w roli głównej - pętla z Rejowa przez kamieniołomy

 Z lekką modyfikacją szedłem tą trasą już w styczniu. Tym razem, chociaż w kalendarzu w zasadzie wiosna, było bardziej zimowo niż wtedy. Trasa jest dość ciekawa, prowadzi koło kilku kamieniołomów, w większości dość przyjemnymi drogami leśnymi. Może jednak w niektórych miejscach być dość mokro zimą czy podczas roztopów. Rozpoczęliśmy przy Zalewie Rejowskim w Skarżysku, ale jak ktoś jedzie autem - równie dobrze może je zostawić przy ul. Praga, po drugiej stronie torów.