Przejdź do głównej zawartości

Spacer po powiecie ostrowieckim: Nietulisko - Kunów

 Wreszcie nadarzyła się okazja aby przejść się po okolicach Kunowa i Nietuliska, blisko to Radomia chociaż rzadko tu zaglądałem. A krajobraz tu naprawdę ciekawy - przede wszystkim ze względu na wąwozy. Ale poza tym mamy tu kilka ciekawych zabytków.

Rozpoczęliśmy wędrówkę od Nietuliska Fabrycznego. Dawny kompleks fabryczny przywitał nas całkiem miło, zupełną pustką ;) W końcu sobota, więc i szkoła mieszcząca się w dawny m budynku administracyjnym, ani przedszkole kawałek dalej - nie pracowały.

Tutejsza walcownia blachy i profili drobnych została wybudowana w latach 1834-46, przy ujściu Świśliny do Kamiennej, co miało oczywiście niebagatelne znaczenia dla funkcjonowania zakładu. Wszak wtedy wszystko napędzano siłą wody. Dzięki kołu wodnemu uzyskiwano moc 60 KM. W zakładzie przerabiano surowiec dostarczany z Brodów i Michałowa; było to ostatnie ogniwo produkcji w tutejszym kombinacie fabryk żelaza. Walcownia pracowała dość długo, do 1903 roku kiedy to wielka powódź zniszczyła wiele zakładów znajdujących się nad Kamienną. W 1905 roku co cenniejsze elementy wyposażenia wywieźli Rosjanie.

Zachowały się w większości ruiny niegdyś potężnego zakładu, ściany budynków, kanał... Właśnie na ścianie mostu pod którym biegnie kanał zachowała się data oznaczająca koniec budowy: "RP 1846". uzupełnieniem industrialnej zabudowy miejscowości było osiedle mieszkaniowe wybudowane wzdłuż promieniście rozchodzących się ulic, składające się z 36 domów dla robotników i kadry zarządzającej; to osiedle znajduje się po drugiej stronie trasy nr 9. Przeszliśmy przez teren walcowni i wyszliśmy na szosę, którą poszliśmy w prawo, na północ. Mijając zabudowania przekroczyliśmy skrzyżowanie w Nietulisku Dużym (z lewej krzyż przydrożny) i zaczęliśmy podchodzić pod niewielkie wzniesienie. Dotarliśmy w okolice cmentarza, ale nie poszliśmy do niego tylko dalej drogą aż do rozwidlenia. Skręciliśmy w lewo. Weszliśmy w las, droga była dość piaszczysta, biegła młodym iglastym laskiem.  Po mniej więcej kilometrze dotarliśmy do właściwego lasu i dalej kierowaliśmy się przed siebie, za zachód. Przed zabudowaniami przysiółka Podlesie zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek.

Przy pierwszym gospodarstwie w Podlesiu weszliśmy drogą polną między zabudowania i zaczęliśmy iść miejscami podmokłą drogą między polami na południowy-wschód. Otaczał nas przede wszystkim rzepak. droga zaprowadziła nas do szosy i nią w lewo, w kierunku Dołów Biskupich. Z drogi roztaczał się całkiem ładny widok na okolicę. Przy zabudowaniach w Dołach zostawiliśmy asfalt i poszliśmy dalej prosto gruntową drogą, mijając krzyż - mogiłę niemiecką i dalej na drzewie kolejne krzyże; droga szła dość miło - w niewielkim wąwozie. Wyszliśmy z niego w Witulinie, tu z lewej był kolorowy dom z wieloma dziwnymi elementami, a przed nami - wielki pingwin.

Został on tu wystawiony staraniem właściciela najbardziej rzucającego się w oczy domu, tego kolorowego. Na fasadzie miał wymalowane postaci bajkowe, na dachu garażu bodaj, stała bryczka, wiele dziwnych elementów było i na podwórku... Co za miejsce. Zostawiliśmy je, za przystankiem na chwilę przystanęliśmy przy tablicach informacyjnych a następnie przeszliśmy w stronę Świśliny. Przy kładce stała figura św. Jana Nepomucena z XIX wieku.

Za kładką obejrzeliśmy pozostałości dawnej fabryki, dzisiaj część jej zabudowań jest zajmowana przez elektrownię wodną. Pod koniec XIX wieku właścicielem okolicznych dóbr stał się Kotkowski, w którego rękach była buta w Bodzechowie. W Dołach Biskupich wystawia on młyny przemysłowe oraz zakłada przedsiębiorstwo - Kopalnie Piaskowca Fabryka Wyrobów Kamieniarskich "Doły i Świecie". Dla pracowników buduje osiedle fabryczne, zakłada także park. W 1901 r. dobra miejscowe dziedziczy jego córka - Antonina Marcelina Kotkowska, żona Jana Onufrego Gombrowicza. W 1909 r. powódź niszczy zaporę na Świślinie, Gombrowicz buduje nową zaporę, wznosi w miejscu zakładów kamieniarskich fabrykę papieru i tektury. Fabryka rusza w 1912 r., w połowie lat 20. XX wieku kończy się rozbudowa zakładu. Cały kompleks - fabryki im osiedla mieszkaniowego, na pamiątkę syna Gombrowiczów - Witolda, zyskuje nazwę "Witulin". W latach 1926-30 zakład zatrudniał 130 osób, wytwarzano m.in. tekturę z makulatury. W czasie okupacji fabryka działała wedle niemieckich wytycznych, a w 1949 r. została upaństwowiona. W 1992 r. zakład ogłosił upadłość, w roku wpisania do rejestru zabytków.

Wróciliśmy na szosę przez kładkę, biegł nią zarazem szlak niebieski, poszliśmy więc w lewo zgodnie z nim w kierunku Kałkowa. Po drodze minęliśmy kapliczkę św. Barbary i w Dołach Opacich skręciliśmy w lewo, schodząc z szosy i zgodnie z kierunkiem na tablicy informacyjnej - przechodząc przez Świślinę. Przeszliśmy obok dawnego budynku przemysłowego z kamienia, jednego gospodarstwa w budowie i weszliśmy do dawnego kamieniołomu w Dołach Opacich. Robił wrażenie - wysokie ściany skalne, z ułożonego skośnymi pasami kamienia.

Kamieniołom dolomitów działał do 1984 r. Od 1987 r. jest objęty ochroną jako pomnik przyrody. Charakterystycznym elementem tego kamieniołomu jest występująca tu niezgodność sedymentacyjna. Jest to bardzo ciekawe miejsce i można tu spokojnie odpocząć, wykorzystując czas chociażby na bliższe przyjrzenie się skałom i ich ułożeniu.

Tu zrobiliśmy dłuższą przerwę bo teren był ładny i słoneczko porządnie dogrzewało. Od kamieniołomu poszliśmy drogą wychodzącą w kierunku południowym, wzdłuż rzeki. Po kilku minutach droga wykręciła w lewo, odchodząc od rzeki. Zaczęliśmy podejście pod wzgórze. Droga weszła w niewielki wąwóz i wykręciła nim na południowy wschód. Przyjemnie było w lesie, pełnym zieleni, prawdziwie wiosennej zieleni już. Po kilku minutach droga wykręciła na południe i teraz szliśmy już prościutko przed siebie. Przedarliśmy się z trudem między dwoma uprawami leśnymi i wyszliśmy w końcu z lasu, na szeroką drogę. Przez nami, lekko po skosie w oddali widać było klasztor świętokrzyski. Poszliśmy w lewo, dochodząc do zabudowań i przy nich w prawo, do szosy. Z tego miejsca roztaczał się piękny widok na Pasmo Łysogórskie i gdzieniegdzie między drzewami przebijała tafla zbiornika Wióry. A pola żółciły się rzepakiem...

Szliśmy kawałem szosa, aż do zakrętu, przy krzyżu. Z lewej dochodziła tu droga gruntowa i poszliśmy nią. W oddali widzieliśmy las, ale póki co towarzyszyły nam ciągle łany zbóż i  rzepaku a z prawej w oddali - tym razem Pasmo Jeleniowskie.

Minęliśmy gospodarstwo i weszliśmy w las, nasza droga skręciła w prawo i po chwili rozwidlała się. Wybraliśmy odnogę w prawo, w dół. Bo wiele ciekawsza :) Droga wprowadziła nas do głębokiego wąwozu, nie ukrywam że zrobił na innych wrażenie. Na mnie też jak byłem tu pierwszy raz kilka lat wcześniej. Wąwozem szliśmy w zasadzie aż do Małego Jodła.

W Małym Jodle wyszliśmy na asfalt, poszliśmy w lewo, przechodząc przez mostek i mijając figure Matki Boskiej. Zostawiliśmy za sobą wieś i znów droga wprowadziła nas w wąwóz, tym razem szliśmy pod górę. Poza nawierzchnią po której szliśmy, wąwóz był tak samo ładny jak poprzedni. Wyszliśmy z niego wychodząc jednocześnie z lasu. Szliśmy prosto aż do wsi - Prawęcin jej nazwa brzmiała. We wsi poszliśmy w lewo. Minęliśmy krzyż i nowa kapliczkę poświęconą Matce Boskiej. Na jednej z ostatnich chałup przy drodze znajdowała się pamiątkowa tabliczka mówiąca o tym, że znajdowała się tu kwatera żołnierzy z ugrupowań AK Ponurego-Nurta.

Szosą doszliśmy do końca - tu mieliśmy wyjście, albo w prawo albo w lewo. Poszliśmy gruntową drogą w lewo i po chwili - trawiastą w prawo. Szliśmy wzdłuż pola i weszliśmy w brzozowy zagajnik, tu odpoczęliśmy. Dalej nie było drogi, więc to czego nie mogło zabraknąć na mojej wycieczce - przedzieranie się. Obraliśmy kurs na linię wysokiego napięcia i zaczęliśmy przechodzić przez krzewy tarniny, nie było łatwo ale bez strat przeszliśmy. Później szeroką trawiastą polaną do lasu, kilkadziesiąt metrów przez niego i wyszliśmy na drogę. Idąc w lewo dotarliśmy do terenu gdzie było kilka większych i mniejszych wąwozów. Trzymając się kierunku, szliśmy jakby głównym na wschód.

Droga doprowadziła nas do ulicy w Kunowie. Poszliśmy w lewo, minęliśmy przystanek i dotarliśmy do Placu Powstańców Styczniowych. I tu zakończyliśmy trasę, ale nim przyjechał autobus spokojnie odpoczęliśmy, popijając zimne napoje na ławeczkach. Na placu znajdowało się kilka ciekawych obiektów: pomnik poległych w czasie II wojny światowej, figura Matki Boskiej i pomnik upamiętniających poległych podczas manifestacji warszawskich w 1861 r. Trasa zamknęła się dystansem 16,5 km.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Piaskowiec w roli głównej - pętla z Rejowa przez kamieniołomy

 Z lekką modyfikacją szedłem tą trasą już w styczniu. Tym razem, chociaż w kalendarzu w zasadzie wiosna, było bardziej zimowo niż wtedy. Trasa jest dość ciekawa, prowadzi koło kilku kamieniołomów, w większości dość przyjemnymi drogami leśnymi. Może jednak w niektórych miejscach być dość mokro zimą czy podczas roztopów. Rozpoczęliśmy przy Zalewie Rejowskim w Skarżysku, ale jak ktoś jedzie autem - równie dobrze może je zostawić przy ul. Praga, po drugiej stronie torów.

Ukryte w lasach...

Jest wiele ciekawych miejsc ukrytych w naszych lasch. Przedstawię pokrótce kilka wartych moim zdaniem zobaczenia. Wszystkie znajdują się na terenie regionu radomskiego,w mniejszych lub większych kompleksach leśnych. Poza jednym przypadkiem dotarcie do nich nie powinno nastręczać większych trudności.