Przejdź do głównej zawartości

Beskid Wyspowy / Pogórze Wiśnickie, dzień I

W przedostatni sierpniowy weekend wyruszyliśmy aby połazić po szlakach na południe od Bochni. Pierwotnie wyjazd miał być 1-3 maja ale z przyczyn oczywistych - zarządzeń rządowych, odbyć się nie mógł. Bazę mieliśmy w Bochni, a trasy prowadziły przez wniesienia Beskidu Wyspowego i Pogórza Wiśnickiego. Pierwszego dnia szliśmy z Żegociny do Lipnicy Murowanej.

Dzień zapowiadał się gorący, więc dobrze, że przynajmniej w planach trochę tego lasu na trasie było. Wysiedliśmy z busa przy kościele w Żegocinie. Ta gminna wieś posiada średniowieczny rodowód. W czasie I wojny światowej toczyły się w okolicy krwawe walki, upamiętnione zresztą poprzez liczne cmentarze wojenne. Po II wojnie światowej, jak już wspominają ówczesne przewodniki, była modną wsią letniskową.

Zaczęliśmy od obejrzenia kościoła św. Mikołaja bpa. Murowany budynek pochodzi z końca XIX wieku. Powstał w miejscu wcześniejszej świątyni. W wyposażeniu rokokowa ambona, obraz MB Częstochowskiej z XVIII w., kamienna chrzcielnica i kropielnica, jak chcą niektórzy o gotyckim rodowodzie - zapewne z wcześniejszej świątyni.

Nie omieszkaliśmy obejrzeć tez otoczenia kościoła. Szczególnie, że tuż przy budowli znajduje się cmentarz wojenny nr 301. Cmentarz ma około 460 m2 i znajduje się na nim 20 mogił. Nagrobki 3 oficerów znajdują się bliżej ogrodzenia. Żołnierze ci polegli w grudniu 1914 r. podczas tzw. operacji limanowsko-łapanowskiej. Podczas walk w kościele mieścił się szpital polowy. Na uwagę zasługują informacje umieszczone przy cmentarzu - poza opisem samego obiektu, wzmiankami historycznymi, mamy także mapę z lokalizacją innych cmentarzy oraz propozycjami tras samochodowych, rowerowych i pieszych które mogą nas do kolejnych obiektów doprowadzić. Bardzo dobra rzecz.

Wróciliśmy do głównej drogi, nią chwilkę jeszcze w kierunku południowym  i skręciliśmy w pierwszą ulicę w lewo. Minęliśmy remizę i rozpoczęliśmy asfaltową drogą, wedle znaków szlaku zielonego, podejście na Pasmo Łopusza. W słońcu, dość ostro pod górę... dało się to niektórym we znaki szybko. Jak tylko podeszliśmy do lasu i znaleźliśmy cień przystanęliśmy na odpoczynek. Przy okazji było to bardzo dobre widokowo miejsce, stąd mogliśmy podziwiać naprawdę całą okolicę: Żegocinę i wzniesienia oddzielające nas od Limanowej.

Po odpoczynku ruszyliśmy dalej zielonym szlakiem. Plan był generalnie taki - zielonym do niebieskiego pod Łopuszem Zachodnim, niebieskim do Rajbrotu, dalej zielonym do czarnego za Dominiczną Górą i dalej do Lipnicy Murowanej. Przy okazji warto dodać informacje o szlakach. Niestety, są one dość kiepsko znakowane. Wiele z nich widać, że było odnawiane lata temu, ale poza tym da się zauważyć dość swobodne podejście do zasad znakowania - czasem są znaki zakrętu chociaż nie są potrzebne, czy strzałki wskazujące nie do końca wiadomo jaką drogę. Trzeba się mieć na uwadze i bez mapy raczej trudno jest tu się poruszać. Dalej szlakiem szło się całkiem dobrze, co prawda cały czas podchodziliśmy ale nie tak stromo, i lasem. Minęliśmy niebawem pojedyncze gospodarstwo i od niego zaczęliśmy schodzić. Na dole zauważyłem, że zrobiło się jakieś poruszenie - okazało się, że część ekipy idącą przodem spotkała osoby znakujące szlak niebieski i zatrzymała się z nimi porozmawiać i żeby poczekać na mnie. Znakarze Ci nie byli typowymi znakarzami, odnawiali, jak się okazało w rozmowie, oznakowanie szlaku na terenie gminy Żegocina. I robili to społecznie. Gorzej, że przy użyciu wąskiego płaskiego pędzla, odręcznie bez szablonów i nie usuwając starych znaków i nie korując drzew... I takich odręcznie malowanych znaków spotkaliśmy sporo później... Ważne, że odnowili. Źle że niezgodnie z zasadami. Ale my na to wpływu nie mamy.

Jak już znaleźliśmy niebieski szlak poszliśmy nim w lewo. Niedługo mieliśmy dotrzeć do miejsca katastrofy awionetki. Szliśmy i szliśmy, głowy pracowały obracając się w każdą stronę i szukając upamiętnienia miejsca. W końcu darowaliśmy sobie bo nie było nic po drodze. Oczywiście po chwili znaleźliśmy - sęk w tym, że na mapach to miejsce jest źle zaznaczone. Przy drodze znajdował się krzyż na kamiennym kopczyku upamiętniający katastrofę. Obok był drogowskaz wskazujący dojście trochę niżej do miejsca gdzie spadła awionetka. Miało to miejsce 29 maja 2002 r., a przyczyną było zahaczenie o drzewa w bardzo niesprzyjających warunkach do lotu. Zginęli wszyscy lecący samolotem - 4 osoby.

Po kilku minutach wędrówki niebieskim szlakiem wyszliśmy na skraj lasu, na drogę przy której znajdowały się zabudowania. Porządną drogą osiągnęliśmy szczyt Łopusze Wschodnie, mający 612 m wysokości jak tabliczka podawała. Idąc dalej minęliśmy dwa ciekawe obiekty - niewielki młyn wiatrakowy i drewnianą kapliczkę wewnątrz której, poza rzeźbioną figurą Chrystusa były umieszczone na ścianach, stacje drogi krzyżowej rysowane przez dzieci. Niesamowity pomysł muszę przyznać i dość oryginalny.


Jeszcze chwila i dotarliśmy do węzła szlaków. Nasz niebieski odbijał w lewo, schodząc trochę a prosto szedł żółty szlak, który mieliśmy poznawać na innym odcinku kolejnego dnia. Obydwa szlaki spotykały się przy ładnym miejscu odpoczynku - ławeczce między dwoma wiekowymi drzewami, z kapliczką na jednym. Nie odpoczywaliśmy jednak tu, a kawałek niżej idąc niebieskim szlakiem, na polanie za widocznymi stąd drzewami.

To był tak na dobrą sprawę pierwszy odpoczynek, więc posiedzieliśmy dobre 20 minut. No i lekko ponad 5 km było za nami. A przed nami przez jakiś czas - dość spokojne zejście. Po odpoczynku skierowaliśmy się szlakiem na Rajbrot. Było prawie trzydzieści stopni, więc po wyjściu z lasu szło się trochę wolniej. No i za lasem zobaczyliśmy już nasz kolejny cel - wspomniany wcześniej Rajbrot i górującą nad nim Dominiczną Górę. Doszliśmy do boiska, dalej do głównej ulicy (droga Rajbrot - Żegocina) i chwilę zatrzymaliśmy się przy sklepie aby uzupełnić zapasy, szczególnie o zimne napoje. Weszliśmy co centrum wsi mijając po drodze budynek szkoły podstawowej. Nad wejściem do budynku znajdował się obraz z Matką Boską a obok tablica upamiętniająca Jana Pawła II... Rozumiem, że szkoła nosi imię Jana Pawła II ale obraz Matki Boskiej nad wejściem do jednostki samorządowej? To chyba już gruba przesada... Szczególnie że samo godło państwowe zostało zepchnięte jakby na bok...

W centrum Rajbrotu zwiedziliśmy ciekawy obiekt. Był to drewniany kościół Narodzenia NMP. Pochodził on z XVI w. ! Mało już tak starych sakralnych obiektów drewnianych. Kościół jest pokryty gontem. Nawa zamknięta jest wielobocznym prezbiterium. W wyposażeniu poza słynącym łaskami obrazem Matki Boskiej w barokowym ołtarzu, rzeźby świętych Stanisława i Wojciecha, ambona i chrzcielnica z XVI w. Wnętrze ozdabia dekoracja malarska z XIX w., z wcześniejszymi elementami. Obok kościoła stoi drewniana dzwonnica z przełomu XVIII i XIX w.


Dalej skierowaliśmy się przez furtę poza obręb kościoła, i zeszliśmy koło parkingu przy szosie Rajbrot - Lipnica. Poszliśmy nią w prawo i za sklepem ulicą w prawo i zaraz potem w lewo. Ponownie czekało nas mozolne podejście asfaltem. I znów dość męczące. Byliśmy już na zielonym szlaku i celem naszym pierwszym była Dominiczna Góra (468 m). Szlak jednakże nie prowadził jej szczytem. Był to dość trudny odcinek (już za wsią). Znakowanie było znikome, szliśmy bardziej "na czuja" i pilnując wrysowanej trasy w OsmAndzie, posiłkując się papierową mapą. Mieliśmy głównie polne drogi, prowadzące między polami, łąkami, zaroślami, przez jeżyny... Nawet miejsca na odpoczynek nie mieliśmy jak znaleźć. Udało się w końcu trafić na coś podobnego do młodego lasu i w cieniu między drzewami odpoczęliśmy dłużej. Został nam już krotki odcinek zielonym, sprowadził nas on do przełęczy między Dominiczną Góra a Piekarską Górą. Tutaj dołem prowadził szlak czarny. Poszliśmy nim w lewo. Droga była dość szeroka i wygodna, już bez podejść. W pobliżu płynął potok i całkiem przyjemnie się szło.

Ale co dobre szybko się kończy. Dotarliśmy do tablic informacyjnych Wiśnicko-Lipnickiego Parku Krajobrazowego i szlak nakazał wyjście z lasu. Ujrzeliśmy też pierwsze zabudowania Lipnicy a z prawej - wieżę na Szpilówce. Nasz cel kolejnego dnia. Szlak doprowadził nas do tzw. Starego Traktu, później wąwozem którym nie dało się przejść chciał nas dobić. Ale poszliśmy polami z prawej i po prostu wyszliśmy na zwykłą ulicę w Lipnicy. Weszliśmy od strony Dworu  Ledóchowskich.

W tymże oto dworze mieszkały św. Urszula Ledóchowska i bł. Maria Teresa Ledóchowska. Sam obiekt położony jest na Szlaku św. Szymona. Budynek pochodzi z lat 1830-35 i był pierwotnie własnością Kazimierza Bzowskiego. Stąd poszliśmy w kierunku Rynku i na nim rozstaliśmy się z grupą na czas wolny, dając każdemu wolna rękę na zwiedzanie i odpoczynek. O samej Lipnicy wspomnę w kolejnym poście.

Trasa miała 16 km.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spacer po powiecie ostrowieckim: Nietulisko - Kunów

 Wreszcie nadarzyła się okazja aby przejść się po okolicach Kunowa i Nietuliska, blisko to Radomia chociaż rzadko tu zaglądałem. A krajobraz tu naprawdę ciekawy - przede wszystkim ze względu na wąwozy. Ale poza tym mamy tu kilka ciekawych zabytków.

Ukryte w lasach...

Jest wiele ciekawych miejsc ukrytych w naszych lasch. Przedstawię pokrótce kilka wartych moim zdaniem zobaczenia. Wszystkie znajdują się na terenie regionu radomskiego,w mniejszych lub większych kompleksach leśnych. Poza jednym przypadkiem dotarcie do nich nie powinno nastręczać większych trudności.

Piaskowiec w roli głównej - pętla z Rejowa przez kamieniołomy

 Z lekką modyfikacją szedłem tą trasą już w styczniu. Tym razem, chociaż w kalendarzu w zasadzie wiosna, było bardziej zimowo niż wtedy. Trasa jest dość ciekawa, prowadzi koło kilku kamieniołomów, w większości dość przyjemnymi drogami leśnymi. Może jednak w niektórych miejscach być dość mokro zimą czy podczas roztopów. Rozpoczęliśmy przy Zalewie Rejowskim w Skarżysku, ale jak ktoś jedzie autem - równie dobrze może je zostawić przy ul. Praga, po drugiej stronie torów.