Przejdź do głównej zawartości

Beskid Wyspowy / Pogórze Wiśnickie, dzień II

22 sierpnia zapowiadano najwyższą temperaturę z weekendowych dni. I faktycznie, było powyżej 30 stopni przez jakiś czas, natomiast szliśmy prawie ciągle lasem toteż całkiem przyjemna była to wędrówka. Nie była też długa - jakieś 14 km, za to z ciekawymi miejscami po drodze. Rozpoczęliśmy w Wojakowej.

Pierwotnie mieliśmy zacząć przy kościele ponownie, ale że słońce już przygrzewało od rana, chciałem skrócić przejście otartym terenem i wysiedliśmy z busa na przystanku, nieopodal przysiółka Podlipie. Stąd ruszyliśmy podobnie jak w piątek - asfaltem w górę, ale niezbyt ostro. Szybko minęliśmy ostatnie zabudowania i stanęliśmy u ściany lasu. Stąd rozpościerał się ładny widok na Wojakową, szczyty Szczelba, Kopiec, Kobyła...

Weszliśmy w las. Droga lekko szła pod górę, otaczał nas iglasty dość gęsty drzewostan. Było tu zauważalnie chłodniej. Droga nasza powoli zmieniała kierunek wykręcając w lewo i doprowadziła nas w końcu do szerokiej drogi leśnej, którą biegł czarny szlak rowerowy. Udaliśmy się nim dalej, w lewo. Na śródleśnej polanie trafiliśmy na zabudowania mieszkalne a zaraz za nimi widoczny zresztą już wcześniej - pensjonat "Zagroda na Pacanach". Minęliśmy go i za nim weszliśmy w lewo, w las. Rozpoczęliśmy podejście na Sołtysie Góry.

Prawdą jest, że słowo podejście mało tu pasuje. Prawie go się nie odczuwało. Zresztą sam szczyt nie jest też jakiś wybitny, ma jedynie 492 m. Osiągnęliśmy go po może jakiś 10 minutach. Znajduje się kilka metrów od szlaku z prawej strony, oznakowany słupkiem wysokościowym. Idąc dalej zaczęliśmy schodzić, by jak to w górach, niedługo po tym rozpocząć kolejne podejście. Doszliśmy do szerokiej drogi, którą biegł żółty szlak turystyczny. Teraz wraz z tymi dwoma kolorami podążyliśmy w prawo. I tym sposobem po kilkunastu minutach znaleźliśmy się przy Bacówce "Biały Jeleń" (jeszcze po drodze dołączył do nas pieszy szlak czarny). A Bacówka to wielki kompleks... hotel, stadnina, coś jak mini-zoo, spa, restauracja... Nas interesowała ta ostatnia. Dla lepszego schłodzenia wstąpiliśmy na zimne piwko. Urzekły nas wspaniałe rzeźby znajdujące się koło chaty grillowej w której zasiedliśmy. Kilka z nich dodaję poniżej.



Wzmocnieni zimnym piwkiem rzemieślniczym, po wbiciu pieczątek z Bacówki ruszyliśmy dalej. Zeszliśmy wraz ze szlakami do wsi i szosą w prawo. Znów otwarty teren. Za pierwszymi chatami w Gawełdowie skręciliśmy w lewo, ścieżką oznakowaną na zielono - spacerową. Podeszliśmy kawałek na zbocze Piekarskiej Góry i skręciliśmy w lewo trawersując zbocze. Dotarliśmy do źródełka powstańców. Podania mówią, że w tym miejscu schronienia i wytchnienia szukali powracający po powstaniu styczniowym mieszkańcy Iwkowej. Podobno pijąc wodę z tego źródełka ranni i chorzy wracali do zdrowia niezwykle szybko. Później w ramach wdzięczności wznieśli tu krzyż i kapliczkę. Teren jest ładnie zagospodarowany, jest tu wiata i ławki, tablice informacyjne. Wody nie próbowaliśmy.

Kawałek jeszcze szliśmy spokojnie, po czym droga wykręciła w prawo i wraz ze znakami pieszego szlaku turystycznego, który tu spotkaliśmy, rozpoczęliśmy ostre podejście pod Piekarską Górę. Był to prawie kilometr porządnego podejścia. Odsapnęliśmy po nim z 5 minut i dalej ku szczytowi już łagodniej. Niczym szczególnym się nie wyróżniał, poszliśmy więc dalej. Jakieś pół kilometra jeszcze i dotarliśmy do kolejnego miejsca związanego w powstańcami - krzyża powstańczego. Obok wznosił się ołtarz polowy w formie altanki. Krzyż wystawili tu podobno jako wotum wdzięczności ci co przeżyli powstanie styczniowe. Obecny jest kolejnym w tym miejscu. Altanka powstała w 2012 r. Krzyż natomiast dwa lata wcześniej, z inicjatywy m.in. bp Wiktora Skworca wędrującego tutaj, który zwrócił uwagę na potrzebę uporządkowania tego miejsca i wymiany starego zniszczonego krzyża.


Szło się dobrze, nie zatrzymywaliśmy się tutaj na długo. Szczyt Szpilówki był coraz bliżej. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do skrzyżowania dróg, przy którym stał drogowskaz wskazujący na wieżę widokową. No to tam poszliśmy. Na szczycie spotkaliśmy trochę turystów. Jak widać to dość popularne miejsce na wędrówki weekendowe. Największą atrakcją tutaj była wieża widokowa. Nie byle jaka bo wysoka na 34 metry, wystająca ponad korony drzew, pozwalająca na podziwianie wszystkiego dookoła. Można z niej zobaczyć i Beskidy te bliższe i dalsze, Tatry a nawet Góry Świętokrzyskie przy dobrej pogodzie. Wszystko wyjaśniają panoramiczne zdjęcia na tablicach przy wieży - niestety, jak na górę wejdziemy żadnych tablic nie ujrzymy, więc trzeba się zastanawiać co gdzie widać... Obok wieży duża wiata turystyczna i stoły z ławkami. Można tu spokojnie odpocząć nawet jeśli ktoś nie ma ochoty na wspinaczkę. A jest na co się wspinać... 34 metry jak wspomniano wcześniej, przekłada się na 164 schody (jak policzył Irek).

Ten najwyższy szczyt kolejnego dnia wędrówki - Szpilówka (nazywana też Spilówką, Śpilówką) ma 516 m wysokości. Widoki z niej są naprawdę ładne. Sama Szpilówka jest tak położona, że można do niej dotrzeć idąc od parkingu na obrzeżach Iwkowej w jakieś 20-25 minut, stąd taka popularność. Od naszej strony nie zauważyliśmy wchodzących.


Po dłuższym postoju zebraliśmy się do dalszej drogi. Minęliśmy ziemiankę przy wieży i chciałem iść dalej bez szlaku pilnując ścieżek, i żeby skrótami wrócić do zielonego szlaku (nie idzie koło wieży a poniżej) - ale za bardzo pokombinowałem i koniec końców zrobiliśmy cofkę do szlaku idąc północnym zbocze, poniżej wieży. Za to spotkaliśmy dość ładną kapliczkę po drodze. Jak już trafiliśmy na zielony szlak postanowiliśmy iść nim aż do ścieżki prowadzącej do pustelni, bo i mało było jeszcze w nogach i całkiem dobrze w lesie się szło. Zielony szlak spacerowy znaleźliśmy na skrzyżowaniu dróg. Jego oznakowanie nie dawało jednoznacznie odpowiedzi na pytanie którędy właściwie iść. Po chwili konsultacji z OsmAndem uznałem, ze trzeba iść w prawo w dół. Droga była właściwa bo i kolejne jakieś znaki się pojawiły. Samo dojście do pustelni było na swój sposób ekstremalne - dość strome. Na pewno bardzo ciężko szło by się w drugą stronę. A jeszcze pewnie gorzej w dół po opadach deszczu. Dobrze że to było tylko jakieś 400 m. Na dole znajdowała się kaplica. Pochodzi ona z XVIII w., zbudowana jest w miejscu wcześniejszej, tu gdzie znajdowała się pustelnia św. Urbana. Wewnątrz kapliczki jest obraz przedstawiający tego świętego.

Dalsza droga była spokojniejsza, doszliśmy do szerokiego traktu, nim lekko wykręcając wyszliśmy na skraj lasu. Tu zrobiliśmy ostatni odpoczynek przed wyjściem na otwartą przestrzeń. Zgodnie ze znakami szlaków spacerowych i ponownie czarnego rowerowego wyszliśmy z lasu kierując się polną drogą w kierunku widocznych zabudowań Iwkowej. Minęliśmy parking na którym auta zostawiali ci, co wybierali najkrótszy wariant dojścia na wieżę widokową i kawałek za nim wyszliśmy na asfalt. W północnej części Iwkowej, przy przychodni czekał na nas bus, na szczęście z odpaloną klimatyzacją.

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w nowym Wiśniczu, ale to też będzie temat na oddzielny jakiś krótki post.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spacer po powiecie ostrowieckim: Nietulisko - Kunów

 Wreszcie nadarzyła się okazja aby przejść się po okolicach Kunowa i Nietuliska, blisko to Radomia chociaż rzadko tu zaglądałem. A krajobraz tu naprawdę ciekawy - przede wszystkim ze względu na wąwozy. Ale poza tym mamy tu kilka ciekawych zabytków.

Ukryte w lasach...

Jest wiele ciekawych miejsc ukrytych w naszych lasch. Przedstawię pokrótce kilka wartych moim zdaniem zobaczenia. Wszystkie znajdują się na terenie regionu radomskiego,w mniejszych lub większych kompleksach leśnych. Poza jednym przypadkiem dotarcie do nich nie powinno nastręczać większych trudności.

Piaskowiec w roli głównej - pętla z Rejowa przez kamieniołomy

 Z lekką modyfikacją szedłem tą trasą już w styczniu. Tym razem, chociaż w kalendarzu w zasadzie wiosna, było bardziej zimowo niż wtedy. Trasa jest dość ciekawa, prowadzi koło kilku kamieniołomów, w większości dość przyjemnymi drogami leśnymi. Może jednak w niektórych miejscach być dość mokro zimą czy podczas roztopów. Rozpoczęliśmy przy Zalewie Rejowskim w Skarżysku, ale jak ktoś jedzie autem - równie dobrze może je zostawić przy ul. Praga, po drugiej stronie torów.