Przejdź do głównej zawartości

Spacer po Ziemi Włoszczowskiej

 W ostatnią sobotę lutego ruszyliśmy wreszcie w teren większą ekipą. Pogoda dopisała, śladów zimy było coraz mniej, a teren był bardzo dobry na wędrówkę. Większość z 17-kilometrowej trasy wiodła lasami, a wędrówkę rozpoczęliśmy w Kurzelowie.

Kurzelów to dziś licząca około 1200 mieszkańców wieś, będąca do 1869 r. miastem. I to miastem będącym dość ważnym ośrodkiem kościelnym w przeszłości. Lokacja miasta nastąpiła w latach 80. XIV wieku z inicjatywy abp Jakuba Świnki. Do rozwoju przyczyniło się kilka czynników - położenie na szlaku z Krakowa do Radomia i Przedborza, istnienie ośrodka kolegiackiego, oraz hutnictwo i górnictwo. W drugiej połowie XV wieku miasto posiadało dwa rynki - mały i duży. Na Dużym Rynku rozpoczęliśmy wędrówkę. Na środku placu stoi odrestaurowana w 1902 r. figura ufundowana w 1848 r. przez Karola i Jadwigę Rzepedzkich. Ktoś przybił nad inskrypcją obrazek z Janem Pawłem II, co wygląda trochę dziwnie. Na rynku możemy jeszcze zobaczyć dwa ciekawe obiekty - tablicę upamiętniającą polskich żołnierzy poległych w czasie II wojny światowej, oraz tablice upamiętniającą postać Jana Brożka. Przy tej osobie zatrzymam się na chwilę. Urodził się w Kurzelowie w 1585 r., zmarł w 1652 w Bronowicach. Był rektorem Akademii Krakowskiej (1652), na uczelni stworzył pierwszą katedrę geodezji. Był wszechstronnie wykształcony, astronom, matematyk, historyk nauki. Napisał prawdopodobnie pierwszą biografię Mikołaja Kopernika. Co ciekawe, z Kurzelowa pochodziło aż siedmiu profesorów Akademii Krakowskiej, także jej rektorów.


Od Rynku udaliśmy się w kierunku widocznego kościoła, mijając studnię. Kościół wznosił się na lekkim wzniesieniu. Zanim powstała murowana kolegiata znajdował się tutaj drewniany kościół pw. św. Wojciecha. W XIV w. murowaną świątynię wystawiono staraniem abp Jarosława Bogorię Skotnickiego. Na teren kościoła dostajemy się przez bramę zwieńczoną figurami czterech ewangelistów. Z prawej strony wznosi się drewniana dzwonnica drewniana z XVIII w. Wewnątrz niej dzwony z XV-XVII w.

Sam kościół, dawna kolegiata pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP to budowla gotycka z rzadko spotykanym sklepieniem palmowym - wspiera się ono na jednym centralnym filarze w nawie głównej. Świątynia była przebudowywana w XVII i XIX wieku. W wyposażeniu z ciekawszych elementów możemy zobaczyć spiżową chrzcielnicę z 1414 r., barokowy krucyfiks, tablice upamiętniające konsekracje świątyni czy marmurowy nagrobek Marianny Baranowskiej z 1631 r.

Ponadto na terenie cmentarza kościelnego możemy zobaczyć figurę Matki Boskiej z 1904 r. i współczesną ks. J. Popiełuszki. Po zwiedzeniu kościoła wychodzimy przez bramę kierując się do widocznego na wzgórzu naprzeciw cmentarza. Na szczycie wzgórza, w centrum cmentarza wznosi się drewniana kaplica pw. św. Anny, która jest najstarszym elementem w tym miejscu.

Wokół kaplicy w 1792 r. założono istniejący do dziś cmentarz grzebalny. Przy kaplicy, od strony kruchty znajduje się pomnik upamiętniający zmarłych strażaków z terenu parafii. Ze wzgórza cmentarnego schodzimy do szosy, naprzeciwko znajduje się miejsce pamięci narodowej, które rzecz jasna odwiedzamy. Poprzez pomnik i krzyże upamiętniono tu rozstrzelanych 27 listopada 1943 r. żołnierzy miejscowej placówki AK.

Po odwiedzeniu tego miejsca ruszyliśmy dalej, wzdłuż szosy na Radomsko. Z lewej strony mieliśmy las, do którego weszliśmy pierwszą droga prowadzącą w lewo, jakieś 200 m od cmentarza. Szeroka "pożarówka" była pokryta śniegiem i lodem toteż staraliśmy się iść wzdłuż niej, bliżej drzew. Ale szło się całkiem dobrze, w poślizg nikt nie wpadł. Ukształtowanie terenu w tym miejscu było dość ciekawe, z lewej strony towarzyszyły nam różnej wysokości wydmy. Szkoda że żadna ścieżka nie szła ich grzbietami. Drzewostan stanowiły tu przede wszystkim sosna, z domieszką brzozy, i innych drzew. Na zakręcie drogi spotkaliśmy kolejne oznakowane miejsce pamięci narodowej - pomnik upamiętniający poległych w walce z żandarmerią niemiecką żołnierzy 27 pp AK pod dowództwem Mieczysława Tarchalskiego ps. "Marcin".

I w zasadzie tu się pojawia problem. Tablica podaje, że 28 maja 1944 zginęli w walce z żandarmerią niemiecką żołnierze pod dowództwem Mieczysława Tarchalskiego ps. "Marcin": por. Aleksander Seweryn ps. "Bartosz", plut. Tadeusz Kugler ps. "Andrzej", kpr. Eugeniusz Miłkowski ps. "Gienek", kpt. Zygmunt Maliński ps. "Ścigacz" i st. strzelec. Władysław Balcerek ps. "Niebor". Tymczasem faktycznie, partyzanci wpadli w niemiecka zasadzkę, ale był to 4-osobowy patrol pod dowództwem Seweryna Aleksandra ps. "Bartosz" (nie Aleksandra Seweryna). Wraz z nim zginęli: strz. Włodzimierz Balcer ps. "Niebór" (nie Balcerek), kpr. Czesław Pałka ps. "Ścigacz" i st. strz. Eugeniusz Miłkowski ps. "Genek". Tadeusz Kugler ps. Andrzej" wojnę przeżył, zmarł w Los Angeles, tak samo jak Mieczysław Tarchalski. Natomiast Zygmunt Maliński ps. "Ścigacz", miał stopień sierżanta, walczył także w potyczce pod Nową Wsią we wrześniu 1944. Na tablicy pomylono ewidentnie te dwie osoby. Trzeba być ostrożnym nawet z takimi pomnikami jak widać...

Dalej w drogę. Już mniej lodu było a to coraz częściej z prawej strony mogliśmy zaobserwować duże rozlewiska. Całe szczęście nie musieliśmy się przez nie przedzierać jak swego czasu w okolicy Kamiennej. W końcu doszliśmy do miejsca odpoczynku - Dronowych Niw. Tu nawet znajdowała się tablica informacyjna, ławeczka i miejsce postoju dla rowerów. Pod nietypową nazwą "Dronowe Niwy" kryło się 25 dębów szypułkowych objętych ochroną jako pomniki przyrody. Nie wszystkie niestety z tych drzew były w idealnym stanie - posiadały ubytki czy połamane konary, ale prezentowały się pięknie wzdłuż dróg. Ich wiek oszacowano na 300-400 lat (chociaż nie wiem czy to nie na wyrost...może tylko mi się na szczęście wydaje), a obwody pnia miały ponad 2 metry. Niedługi odcinek drogi po odpoczynku prowadził przy tych okazałych pomnikach.

Teraz szliśmy już na wschód, do rezerwatu "Ługi". Droga była nie tak szeroka jak "pożarówka", za to bardzo wygodna, bez śniegu ani lodu. Po mniej więcej 1,5 km stanęliśmy przy tablicy z nazwą rezerwatu. Ługi czyli bagna. Naszym celem było właśnie wielkie bagno w środku rezerwatu. Skręciliśmy w prawo, w wyraźną drogę, prowadzącą na południowy-wschód, aby do niego dotrzeć. Sam rezerwat jest rezerwatem faunistycznym. Utworzono go w 1981 roku aby chronić miejsca lęgowe wielu gatunków ptaków, tak wodno-bagiennych, jak i leśnych. Występują tu m.in. bocian czarny, żuraw, krwawodziób, świstun czy samotnik. A z roślin, które można tu spotkać na uwagę zasługuje m.in. rosiczka długolistna.

Do bagna dotarliśmy dość szybko. Bagno Wielga, bo taka jest jego nazwa, zajmuje dość znaczny obszar, ok. 15 ha. Prawie z każdej strony, poza wschodnią, otoczone jest wydmami, których wysokość dochodzi do 240-250 m n.p. m. tworzy to razem bardzo ciekawy krajobraz. Aby za bardzo nas oglądanie nie wciągnęło, wróciliśmy inną drogą w kierunku północnym wychodząc na drogę, którą wcześniej szliśmy wzdłuż granicy rezerwatu. Spotkaliśmy też oznakowanie szlaku rowerowego... Miało już swoje lata. Ktoś oznakował szlak metalowymi, niewymiarowymi tabliczkami z symbolem roweru i kolorem; niestety umieszczone dawno temu tabliczki, mocowane do drzewa za pomocą metalowych taśm, powodowały, że taśmy zaczynały już wrzynać się w drzewo. Powinien ktoś to pousuwać i oznakować szlak zgodnie z zasadami.

Dotarliśmy do kolejnych tablic, jedna informowała ponownie o rezerwacie przyrody "Ługi", druga o obszarze Natura 2000 - Dolina Górnej Pilicy. Tutaj skręciliśmy w prawo i szliśmy aż do napotkania szerokiej prostopadłej drogi. Nie było opcji iść prosto, toteż skręciliśmy w prawo, później w lewo i następnie w pierwszą drogę w lewo. Przed nami widać było szosę, skorzystaliśmy więc z drzew aby tutaj zrobić kolejny odpoczynek. Było przyjemniej niż później stawać w polach.

Wyszliśmy w końcu na szosę, tutaj mieliśmy dwie opcje - iść trochę w lewo i polnymi drogami równolegle do wsi lub przez wieś. Wygrała opcja druga, więc dalej asfaltem przez Jeżowice. Od razu na początku nasze nosy poczuły wiejskie klimaty, ale było ogólnie bardzo przyjemnie. Wyszło Słońce, gdzieniegdzie ktoś pracował w polu, ruch samochodów był prawie żaden... Minęliśmy dwa krzyże przydrożne i szosa zamieniła się w gruntową drogę. Na tym odcinku zabudowania gospodarcze były bardziej od siebie oddalone. Za wsią skręciliśmy w idącą w lewo drogę, która z czasem wykręciła na wschód. Minęliśmy jeszcze jedno samotne gospodarstwo, a przed kolejnymi zabudowaniami skręciliśmy w prawo, wchodząc głębiej w las.

Nie był to jednak duży zadrzewiony obszar, ledwo po może 400 m przyszło nam wyjść na pola. Pierwszą drogą za lasem w lewo skierowaliśmy się w stronę widocznego w oddali lasku. Dotarliśmy do prostopadłej gruntowej drogi, którą poszliśmy w prawo, w kierunku zabudowań. Przed ogrodzeniem w lewo i znów mieliśmy po chwili las wokół. Ale... już tylko na chwilę. Za lasem biegła CMK-a. Poszliśmy na północ, drogą między lasem a linią kolejową. Tak zbliżyliśmy się do stacji Włoszczowa Północ. Kawałek dalej znaleźliśmy przejście pod torami, dedykowane raczej niezbyt wysokim osobom. Za torami wystarczyło abyśmy poszli w lewo, w ulicę Śląską - tam już czekał na nas autokar.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spacer po powiecie ostrowieckim: Nietulisko - Kunów

 Wreszcie nadarzyła się okazja aby przejść się po okolicach Kunowa i Nietuliska, blisko to Radomia chociaż rzadko tu zaglądałem. A krajobraz tu naprawdę ciekawy - przede wszystkim ze względu na wąwozy. Ale poza tym mamy tu kilka ciekawych zabytków.

Ukryte w lasach...

Jest wiele ciekawych miejsc ukrytych w naszych lasch. Przedstawię pokrótce kilka wartych moim zdaniem zobaczenia. Wszystkie znajdują się na terenie regionu radomskiego,w mniejszych lub większych kompleksach leśnych. Poza jednym przypadkiem dotarcie do nich nie powinno nastręczać większych trudności.

Piaskowiec w roli głównej - pętla z Rejowa przez kamieniołomy

 Z lekką modyfikacją szedłem tą trasą już w styczniu. Tym razem, chociaż w kalendarzu w zasadzie wiosna, było bardziej zimowo niż wtedy. Trasa jest dość ciekawa, prowadzi koło kilku kamieniołomów, w większości dość przyjemnymi drogami leśnymi. Może jednak w niektórych miejscach być dość mokro zimą czy podczas roztopów. Rozpoczęliśmy przy Zalewie Rejowskim w Skarżysku, ale jak ktoś jedzie autem - równie dobrze może je zostawić przy ul. Praga, po drugiej stronie torów.