Święto Pracy, dzień odpoczynku, to można gdzieś wyskoczyć. Akurat tak się dobrze składało, że miał to być jedyny dzień majówki z w miarę dobrą pogodą. Za cel obraliśmy okolice Ostrowca Świętokrzyskiego, aplikacja Las Historii podpowiedziała, że na Sowiej Górze można zostawić auto. Wyruszyliśmy więc tam.
Zaparkowaliśmy przy leśniczówce, i na skrzyżowaniu na północ od niej od razu poszliśmy w lewo, w stronę linii kolejowej. Las był tu całkiem przyjemny, buki, sosny, jodły, dęby... Siąpił deszcz, ale nie przeszkadzało to w marszu. Po niecałych 700 m skręciliśmy w prawo, przedzierając się przez zarośnięty fragment drogi do widocznej dalej przecinki. Podeszliśmy pod niewielkie wzniesienie i opuściliśmy drogę idąc w lewo, "na oko" w kierunku torów. Udało nam się wejść na drogę, którą poszliśmy w lewo i zaraz w prawo, w dół. W ten sposób doszliśmy do wychodni skał wapiennych przy przemysłowej linii kolejowej prowadzącej do "Celsa Huta Ostrowiec S.A.".
Najlepiej widoczne były z linii kolejowej, ale na górze też wystawało kilka skałek. Od tego miejsca poszliśmy ścieżką prowadzącą wzdłuż linii kolejowej aż do pierwszego skrzyżowania na którym poszliśmy w prawo. Po drodze mijaliśmy kilka brzozowych zagajników. Aby za bardzo się nie oddalać już po 200 m skręciliśmy w lewo, wygodną leśną drogą wracając znów do linii kolejowej. Pilnowaliśmy swojego kierunku, na wysokości ruin dawnej nastawni prawdopodobnie, linia skręcała w lewo, my zaś dalej szliśmy przed siebie aż do dużej polany. Tu poszliśmy prawo-skos. Weszliśmy znów między drzewa i kolejna większa otwarta przestrzeń na która trafiliśmy po 1,3 km to miejsce gdzie niegdyś znajdowała się gajówka Czarna Glina.
Dotarliśmy do skrzyżowania dróg w okolicy którego znajdowało się kilka interesujących obiektów - rzeźbiony drewniany słup zwieńczony męską postacią, rzeźbiona w drewnie figurka św. Huberta oraz duża wiata turystyczna - Jamrozówka - z miejscem na ognisko. Rozchodzącymi się stąd drogami można było dotrzeć do Sudołu, Rudy Kościelnej i Czarnej Gliny. My skorzystaliśmy z wiaty i zrobiliśmy krotki odpoczynek.
Warto nadmienić, że wokół tego miejsca rosło kilka naprawdę okazałych dębów. Po odpoczynku wybraliśmy drogę na Sudół, czyli biegnącą w lewo. Na pierwszym skrzyżowaniu natrafiliśmy na kolejny rzeźbiony slup, pełniący rolę drogowskazu. Wedle jego wskazań, poszliśmy w prawo na Magonie.
Minęliśmy teren wyrębu i po mniej więcej 300 m od skrzyżowania, znów zmieniliśmy kierunek, poszliśmy w prawo. Niecałe 400 m dalej trafiliśmy na trochę zarośniętą drogę w lewo, w kierunku północno-wschodnim. Ponieważ kolejny interesujący obiekt według wskazań aplikacji był gdzieś tam, trzeba było podążyć w tym kierunku. Po kilku minutach ujrzeliśmy zagłębienie z prawej strony, a w nim drzewo z tabliczką "Pomnik przyrody". Nie o drzewo jednak chodziło a to co pod nim. Drzewo pełniło jakby funkcję słupa. Pomnikiem był w dużej mierze zasypany głaz znajdujący się u podnóża drzewa. Był to czerwony granit gruboziarnisty; jego wymiary - w odniesieniu do części odsłoniętej to: obwód 5 m, długość 1,7 m, szerokość 1,2 m i 1 m wysokości.
Nie był to może okazały obiekt ale warto było do niego zajść, szczególnie że umiejscowiony jest też ciekawie - w dawnym zapadlisku lub wyrobisku. Od kamienia poszliśmy na wschód próbując znaleźć jakąś drogę. Niestety, skończyło się na omijaniu bukowych młodników i przedzierania się przez las. Ale nie ma tego złego. Tym sposobem dotarliśmy do skraju zarośniętego już kamieniołomu Lipnik. Głęboko było... W dawnym kamieniołomie sosny miały już wysokość równą prawie głębokości wyrobiska. Może przy innej okazji będzie możliwość zejścia na dół, tym razem poszliśmy wzdłuż kamieniołomu w prawo a następnie odbiliśmy zupełnie w prawo mijając młodniki i wychodząc w końcu na jakąś normalną drogę.
Dość dużo upraw leśnych mijaliśmy na tym odcinku, jak również terenów po wyrębie. Droga prowadziła cały czas prosto, w końcu ujrzeliśmy słupy energetyczne i weszliśmy do osady Czarna Glina. Ta niewielka posiada tylko kilka zamieszkałych gospodarstw, część pełni rolę wypoczynkową w okresie letnim. Idziemy w prawo przez wieś, mijamy studnią, figurę Matki Boskiej i dość szybko mijamy tablicę z przekreśloną nazwą "Czarna Glina'.
Główna droga wychodząca ze wsi skręca w lewo, natomiast my idziemy prosto, leśną ścieżką wedle tablicy która kieruje do kapliczki powstańczej. Po chwili już przy niej jesteśmy, murowana, otynkowana na biało, przykryta dwuspadowym dachem kapliczka, upamiętnia biorących udział w postaniu styczniowym. To tutaj miało mieć miejsce zgrupowanie oddziałów pod wodzą Kozickiego, które to miały ruszyć na Opatów. Niestety zbyt mała liczba zgromadzonych zdecydowała, że oddział ruszył na Wąchock. W ścianę kaplicy wmurowana jest żeliwna tablica z 1970 r. upamiętniająca powstanie styczniowe; inicjatorem umieszczenia tej i innych podobnych tablic w okolicy był pedagog, patron Oddziału PTTK w Ostrowcu Świętokrzyskim - Stanisław Jeżewski. Wewnątrz kaplicy znajdują się m.in. wizerunki Matki Boskiej, Chrystusa, upamiętniony jest też pochodzący z Czarnej Gliny, zmarły w 2017 r. pilot Jan Kudelski.
Przy kapliczce robimy kolejny krótki odpoczynek. Następnie wracamy do głównej drogi i skręcamy w prawo, na południowy-zachód, zostawiając zabudowania wsi za sobą. Po chwili widzimy drogowskaz kierujący do mogił powstańczych. Skręcamy w idącą w lewo ścieżkę i 200 metrów dalej natrafiamy na dwie mogiły - jedną bezimienną, drugą - Juliana Olczyka i Henryka Wójcickiego, poległych podczas powstania styczniowego w 1863 r., prawdopodobnie po bitwie pod Bodzechowem.
Wracamy na drogę i kontynuujemy wędrówkę. Główna droga po kilku minutach skręca w lewo, my idziemy prosto wyraźną leśną drogą. Po jakiś 500 m skręcamy w lewo i ostatecznie wracamy na główną drogę - alternatywna, niestety zupełnie zarosła i nie dało się w nią wcześniej skręcić. Idziemy nią jeszcze niecały kilometr, do skrzyżowania ze skośnie idącą drogą przy tablicy leśnictwa. Teraz w prawo-skos aż do zabudowań. Można by rzec tajemniczych. Po lewo w oddali zauważyliśmy po jakimś czasie budynki, droga zaś doprowadziła nas do betonowego ogrodzenia. W jego narożniku znajdowała się ambona myśliwska a do tego jeszcze od wewnętrznej strony betonowego ogrodzenia - metalowe z drutem kolczastym. Na terenie za murem - klatki, zadaszone, jakby całe wielkie boksy hodowlane. I pustka. To dawna ferma zwierząt futerkowych, istniejąca już od 1938 r. a zlikwidowana bodaj po 2015 r. Bardzo duży kompleks w środku lasu.
Przy fermie poszliśmy drogą idąca w prawo, doprowadziła nas ona do szerokiego leśnego duktu, skręciliśmy w prawo i po chwili w lewo idąc aż do skrzyżowania na wzniesieniu. Tu zrobiliśmy ostatni odpoczynek. Po odpoczynku nie schodziliśmy ze wzniesienia, tylko poszliśmy w prawo aż do kolejnej krzyżówki. Tu się trochę jakby cofnęliśmy, znów w prawo pod górkę aż do odchodzącej w lewo drogi. Sporo było tu zagłębień mniejszych i większych. Poszliśmy drogą w lewo i początek był miły, niestety dość szybko trafiliśmy na pozostałości prac leśnych - wycięte i przewalone na drodze drzewa i drzewka. Po tym męczącym odcinku, mieliśmy jeszcze tylko kawałek zarośniętej drogi między brzozami i wyszliśmy na szeroką drogę. Z prawej znajdowały się zabudowania leśnictwa na Sowiej Górze.
Komentarze
Prześlij komentarz