Przejdź do głównej zawartości

Połągiew i okolice. 13 km po gminie Brody.

 Wreszcie przyszła piękna wiosna - z punktu widzenia pogody, bo w lasach to tak różnie jeszcze to wygląda. Wykorzystaliśmy słoneczną sobotę do odwiedzenia Puszczy Iłżeckiej, okolic wsi Połągiew i Bór Kunowski. Były miejsca pamięci narodowej, piękne lasy i źródełko. Pętlę zaczęliśmy i zakończyliśmy przy Leśniczówce Połągiew, na wschód od Brodów.

Przy leśniczówce znajduje się pomnik wystawiony w 2019 r. Upamiętnia on potyczkę jaką z niemieckimi żołnierzami stoczył oddział mjr Henryka Dobrzańskiego "Hubala" 6 października 1939 r. Żołnierze, którzy się tu zatrzymali na odpoczynek, zostali wydani przez właścicielkę miejscowego tartaku. Przybycie Niemców zostało przez "Hubala" zauważone, polecił więc cofnąć się do lasu, licząc na opuszczenie terenu bez walki. Niestety doszło do niej jednak. Na szczęście po stronie polskiej strat nie było. Ostatecznie "Hubal" z żołnierzami przeszedł w okolice Krynek.

Od pomnika poszliśmy ulicą w lewo, przez wieś. Minęliśmy ujęcie wody z lewej i kawałeczek za nim weszliśmy w las, lekko zarośniętą drogą biegnącą lewo-skos. Zarośnięta na szczęście była tylko na początku, dalej dość wygodna. Podeszliśmy nią kawałek na wydmę. Dookoła widzieliśmy dużo miejsc po prowadzonych wycinkach. Gdzieniegdzie też trafiały się uprawy leśne. Jedna taka zagrodziła nam dalszą drogę, poszliśmy więc w lewo i następnie w prawo drogą przez młody drzewostan. Tym sposobem weszliśmy na drogę biegnącą na południowy-wschód, która jak najbardziej nam odpowiadała. W miejscach gdzie las został wycięty, po prawej stronie drogi, otwierał się widok na okolice - w tym Pasmo Łysogórskie.

Doszliśmy do szosy prowadzącej do Boru Kunowskiego. Przeszliśmy przez nią i dalej prosto do leśnego skrzyżowania. Tu znajdowała się krzyż z datą 05.10.1952 r. i nazwiskiem Kotera (Kutera). Obok na drzewie - kapliczka i wyrzeźbiona w drewnie twarz Chrystusa.

Jeszcze kawałek szliśmy prosto, aż dotarliśmy do szerokiej leśnej drogi pożarowej. Nią w lewo, na wschód. Ze względu na słońce i brak cienia był to mniej przyjemny odcinek drogi. A musieliśmy iść tędy około kilometra. Po drodze minęliśmy kilka ambon myśliwskich. Prowadził tędy również czarny szlak rowerowy. Wraz z nim po prawie 1,5 km skręciliśmy w normalną leśną drogę, w lewo. Po kilku minutach byliśmy już przy pomniku upamiętniającym pomordowanych w Borze Kunowskim i okolicach. Tutaj odpoczęliśmy.

Pomnik upamiętnia ofiary pacyfikacji Boru Kunowskiego a także zamordowanych ze wsi Lipie, Brody i Lubienia. Pacyfikacja Boru Kunowskiego miała miejsce 4 lipca 1943 r. W nocy z 3 na 4 lipca Niemcy ruszyli przez las na wieś, zabijając po drodze kilku z ukrywających się w lesie mężczyzn, po czym otoczyli szczelnym kordonem wioskę. W wyniku pacyfikacji zginęło 43 osoby, z czego 22 spalono żywcem w stodole. Najmłodsza ofiara miała rok, najstarsza - 61 lat. Osoby które trafiły do stodoły były wskazane przez nadleśniczego Krügera, jako wspierające partyzantów. Trzy dni po pacyfikacji partyzanci wykonali wyrok śmierci na nadleśniczym, przebywającym wtedy w domku myśliwskim w Marculach. Pierwotnie zamordowani mieszkańcy byli pochowani we wspólnej mogile, w 1945 r. szczątki ekshumowano i pochowano na cmentarzu w Kunowie. W 1967 r. odsłonięto pomnik upamiętniający zamordowanych. Naprzeciw jest dużo ławek, w miejscu tym odbywają się uroczystości rocznicowe.

Po odpoczynku ruszyliśmy na północ, drogą która zaprowadziła nas na skraj wsi, przy "rondzie" i tablicy kierującej do pomnika. Nie wchodziliśmy do Boru Kunowskiego, tylko poszliśmy w prawo, leśną drogą. Na skrzyżowaniu, jakieś 300 metrów dalej skręciliśmy w lewo, na północ. Dotarliśmy do bezimiennej mogiły. Idąc dalej - do mogiły Adama Klepacza, który zginął podczas pacyfikacji.

Im dalej szliśmy tym częściej trafialiśmy na oznaki wiosny. Przylaszczki, zielone kępki traw... wyglądały dość kontrastowo w porównaniu z otaczającymi je opadłymi liśćmi, które przywodziły na myśl jesień. Bardzo ładnie wyglądały też rozlewiska, na które trafiliśmy w okolicach Boru. Na szczęście na trasie nie było mokro jak na niektórych wcześniejszych wycieczkach.

Ale poza woda, roślinami, to warto też wspomnieć o zwierzynie. Sarenek spotkaliśmy kilka w jednym miejscu, natomiast praktycznie całą wędrówkę uprzyjemniały nam ptaki. Ich śpiew towarzyszył nam w lesie. Ale była też jedna niespodzianka - zobaczyliśmy bociana czarnego. Pierwszy raz w życiu widziałem tego ptaka na żywo, w swoim środowisku. Są plusy z poruszania się małymi grupami.

Trafiliśmy na prostu prześwit - będący dawniej drogą, w kierunku północno-wschodnim. Poszliśmy dalej nim i z czasem pod stopami pojawiła się normalna droga leśna. Minęliśmy uprawy leśne i z drogi, która biegła nasypem, zeszliśmy w lewo, za kanałem. I tu powoli las stawał się ciekawszy, coraz więcej - i to całkiem okazałych - jodeł, gdzieniegdzie pojedyncze dęby. Do tego przyjemnie zacienione drogi. Po mniej więcej 500 m dotarliśmy do skrzyżowania, na którym poszliśmy w lewo. Po kilku minutach natrafiliśmy na kolejną bezimienną mogiłę wśród drzew. Kawałek dalej zrobiliśmy odpoczynek.

Myślałem pierwotnie aby iść aż do śródleśnego zbiornika wodnego nieopodal drogi na Klepacze, ale ostatecznie postanowiłem prostszą drogą dojść do naszego kolejnego celu - źródełka. Tak więc dalej szliśmy w kierunku wschodnim, mijając kilka okazałych dębów i ponad kilometr dalej od naszego miejsca postoju - rozlewiska. Tu droga była trochę błotnista. Na kolejnym skrzyżowaniu poszliśmy w lewo, w jakby cofającą drogę, kierującą się na południe. Skręciliśmy w prawo przy zagłębieniu po niewielkim zbiorniku wodnym i wyszliśmy na szeroką drogę pożarową. Znów. Poszliśmy w prawo. Droga wznosiła się lekko, po prawej towarzyszył nam las sosnowy, z lewej najczęściej - młodniki lub uprawy leśne. Na terenie jednej z upraw leżał okazały głaz.

Droga nasza skręciła w lewo i meandrując zaczęła schodzić ze wzniesienia na które nas wprowadziła. Mając już dość tej drogi, zeszliśmy w lewo ścieżką. Pilnując współrzędnych i wybierając coraz to mniejsze i mniejsze ścieżki, dotarliśmy do źródła. Przeszliśmy na drugą stronę wąwozu i tu, w cieniu, słuchając potoku, chwilę odpoczęliśmy.

Dalej poszliśmy prosto, do drogi w którą skręciliśmy w lewo. Mostkiem przeszliśmy przy zbiorniku wodnym i dalej na południowy-zachód aż do pasma wydm. Podeszliśmy pod jedną i skręciliśmy w prawo, idąc jej podnóżem. Był to bardzo ładny fragment lasu z mnóstwem zielonego mchu. Droga nasza wiła się między dwoma wydmami i wyprowadziła nas z lasu. Przed nami malowniczo położony staw. Zatrzymaliśmy się aby porobić zdjęcia, przeszliśmy groblą na drugą stronę.

Mając teraz dwie opcje - w prawo drogą przy stawie hodowlanym, albo prosto przez wydmę, wybraliśmy bardziej wymagającą opcję. Podeszliśmy drogą na wydmę. Z prawej za drzewami zobaczyliśmy zabudowania leśniczówki. Jak tylko trafiliśmy na idącą w jej kierunku ścieżkę, skręciliśmy w nią i tym sposobem znaleźliśmy się po 13 km znów przy samochodzie.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spacer po powiecie ostrowieckim: Nietulisko - Kunów

 Wreszcie nadarzyła się okazja aby przejść się po okolicach Kunowa i Nietuliska, blisko to Radomia chociaż rzadko tu zaglądałem. A krajobraz tu naprawdę ciekawy - przede wszystkim ze względu na wąwozy. Ale poza tym mamy tu kilka ciekawych zabytków.

Ukryte w lasach...

Jest wiele ciekawych miejsc ukrytych w naszych lasch. Przedstawię pokrótce kilka wartych moim zdaniem zobaczenia. Wszystkie znajdują się na terenie regionu radomskiego,w mniejszych lub większych kompleksach leśnych. Poza jednym przypadkiem dotarcie do nich nie powinno nastręczać większych trudności.

Piaskowiec w roli głównej - pętla z Rejowa przez kamieniołomy

 Z lekką modyfikacją szedłem tą trasą już w styczniu. Tym razem, chociaż w kalendarzu w zasadzie wiosna, było bardziej zimowo niż wtedy. Trasa jest dość ciekawa, prowadzi koło kilku kamieniołomów, w większości dość przyjemnymi drogami leśnymi. Może jednak w niektórych miejscach być dość mokro zimą czy podczas roztopów. Rozpoczęliśmy przy Zalewie Rejowskim w Skarżysku, ale jak ktoś jedzie autem - równie dobrze może je zostawić przy ul. Praga, po drugiej stronie torów.