Przejdź do głównej zawartości

Śląsk Cieszyński cz. I: Zebrzydowice - Hażlach

 W 2021 roku udało się wreszcie pojechać na wakacje, bo znalazł się na to odpowiedni kawałek wolnego czasu. Zgodnie z zasadą by się starać poznawać nowe tereny, postanowiliśmy pojechać na Śląsk Cieszyński bo nigdy nie zdarzyło się zawitać w te okolice. Bazą był Cieszyn, schronisko PTSM (polecam!). Udało się zrobić trzy trasy w okolicach, pierwsza prowadziła z Zebrzydowic do Hażlachu.

Pogoda tego dnia nie była najlepsza - po słonecznym, wręcz gorącym poniedziałku podczas którego poznać przyszło Cieszyn, wtorek przywitał deszczem i sporym zachmurzeniem. Postanowiłem więc przestawić zaplanowane trasy i zacząć od tej gdzie trochę więcej asfaltu miało być. Pociągiem udało się sprawnie dotrzeć do Zebrzydowic. Tu pierwsze co się rzuciło w oczy to budynek dworca PKP, idealnie pasujący do filmów w klimacie PRL. Nic chyba nie było w nim czynnego.

Przez budynek przeszliśmy i za nim poszliśmy w lewo. W bliskim sąsiedztwie dworca znajdował się pomnik upamiętniający istniejący tu hitlerowski obóz pracy dla Żydów. Funkcjonował on w latach 1942-44. Był filią KL Auschwitz-Birkenau. Zginęło w nim prawie 200 osób. Przy pomniku położonych jest kilka kamieni upamiętniających niektórych znanych z imienia i nazwiska więźniów.

Dalej szliśmy szlakiem czarnym, w lewo, pod torami. Za torami ulica już nosiła imię Jana Kochanowskiego, nią szliśmy prosto przez Zebrzydowice, mijając jednakowe niewielkie bloki z lewej strony. Pierwsze wzmianki o Zebrzydowicach pojawiły się z początkiem XIV wieku. Wieś należała do Śląska Cieszyńskiego, z czasem dostała się pod władanie Habsburgów. W swej długiej historii była miedzy innymi własnością Liszków, Marklowskich, Mattencloitów i Larischów-Mönnichów. W 1855 r. doprowadzona zostaje tu kolej co wpływa na rozwój miejscowości. Żelazna droga łączyła Kraków z Wiedniem.W dwudziestoleciu międzywojennym tereny te były spornymi między Polską a Czechosłowacją, ostatecznie zostały w granicach Rzeczpospolitej a stacja Zebrzydowice stała się stacją graniczną. Na terenach kolejowych w czasie II wojny światowej pracowali więźniowie wspomnianego wcześniej obozu pracy.

Dotarliśmy do szkoły podstawowej, za nią skręciliśmy w prawo w ulicę Kasztanową. Następnie w lewo ul. E. Orzeszkowej. Doprowadziła nas ona do pawilonu handlowego - z lewej nasza uwagę przykuł skwerek z pomnikiem. Podeszliśmy do niego. Był to pomnik wystawiony w 1989 r. upamiętniający tych co zginęli w czasie II wojny światowej.

Od pomnika podeszliśmy do ulicy Księdza Antoniego Janusza i nią w prawo w kierunku kościoła. Na jednym z budynków za rzeką znajdował się mural przedstawiający parowóz z napisem Zebrzydowice. Przekroczyliśmy mostem rzekę Piotrówkę i podeszliśmy do kościoła. Wokół niego znajdował się cmentarz, a przed ogrodzeniem cmentarza - figury świętych. Podchodząc do kościoła przeszliśmy koło widocznego pomnika upamiętniającego poległych w czasie I wojny światowej.

-

Kościół parafialny w Zebrzydowicach pw. Wniebowzięcia NMP zbudowano w latach 1774-76 w miejscu wcześniejszej, spalonej świątyni. Z poprzedniej budowli wykorzystano mury prezbiterium. Kościół ma charakter późnobarokowy. Do nawy przylega kaplica w której wyposażeniu znajduje się barokowa figura Jana Chrzciciela. Witraże w prezbiterium pochodzą z lat 60. XX wieku. Do cennych zabytków należą epitafia, w tym XVI-wieczne Jerzego Liszki, dawnego właściciela Zebrzydowic oraz właścicieli z XIX wieku: Mattlencloitów.

Wychodząc z cmentarza minęliśmy jeszcze pomnik upamiętniający tych Żydów co zginęli w niemieckim obozie pracy a pochowani zostali na terenie tutejszego cmentarza. Przeszliśmy przez parking i dalej ulicą Księdza A. Janusza dotarliśmy do pałacu. ten okazały budynek na planie litery "L" swój wygląd zawdzięcza przebudowie z XVIII wieku. W tym duchu go odbudowano po zniszczeniach wojennych w latach 1958-63. Ale początki tej budowli to czasy średniowiecza. Zachowały się fragmentarycznie gotyckie ściany. Pierwotny zamek został wybudowany na przełomie XV i XVI wieku przez Mikesza z Jodłownika. Następnie był własnością Jana Burzeja, Pawła z Kornic i wreszcie Liszków, którzy rezydowali tu do 1583 r. Kolejni właściciele zarządzali dłuższy lub krótszy czas, aż zamek znalazł się w rękach rodziny Mattencloitów (w 1747 r.). W 1764 roku przebudowują zamek na barokową rezydencję. Przez 140 lat jest to siedziba rodu. Po nich, kolejną przebudowę wykonał Henryk Larisch.

W pałacu znajduje się ośrodek kultury i punkt informacji turystycznej, który odwiedziliśmy. Na parterze było sporo drewnianych rzeźb. Obiekt funkcjonuje i "żyje" i to ważne, dobrze że władze gminy znalazły sposób na jego wykorzystanie. Przeszliśmy za pałac, nad staw Młyńszczok i obeszliśmy pałac ponownie dochodząc do ulicy. Ale poszliśmy tym razem prosto w Kasztanową, aż do Orzeszkowej, w którą tym razem skręciliśmy w lewo i szliśmy nią aż do ulicy Kochanowskiego. Ulica szła tak nietypowo bo łukiem. Dalej Kochanowskiego wróciliśmy się do zakrętu przed linią kolejową, schodząc tam z głównej w ulicę Meksyk. Mijając domy jednorodzinne dotarliśmy do stawu. Tu w prawo, drogą obsadzoną kilkoma starymi dębami aż do wiaduktu kolejowego. Za nim dalej prosto, z lewej były stawy i wznoszący się lekko teren a z prawej w głębokim wąwozie płynęła sobie rzeczka - Piotrówka. Przecięliśmy szosę i dalej prosto, staw za stawem po lewo. Za ostatnim droga skręciła w lewo i doprowadziła do szosy, z prawej stał dom jednorodzinny. Szosą w prawo i od tego momentu był do pokonania znaczny odcinek asfaltem. Doszliśmy do skrzyżowania z ul. Janusza Korczaka, tu w prawo i po 250 m metrach w lewo. Mijając jedno z gospodarstw zobaczyliśmy też w oddali na polu kilka sarenek. Rzadko na tej trasie jakakolwiek zwierzyna poza ptactwem się pokazywała. Droga którą szliśmy doprowadziła nas do kościoła w Kończycach Małych. Weszliśmy więc na cmentarz kościelny i następnie do świątyni.

Pierwotnie znajdował się tutaj kościół drewniany. Obecny, pw. narodzenia NMP, wzniesiono w 1713 r. Wielokrotnie przebudowany zatracił cechy stylu barokowego. To co zasługuje na szczególna uwagę wewnątrz to uchodzący za cudowny obraz Matki Boskiej Kończyckiej - Madonny z Kwiatem Mlecza w ołtarzu głównym; pochodzi z XVI wieku.

Zwraca uwagę także piękne epitafium rycerza Zygmunta Wyszkoty z II poł. XVI w.

W kruchcie kościoła znajduje się tez tablica upamiętniająca poległych w czasie I wojny światowej. Natomiast przy ogrodzeniu jest figura Matki Boskiej, na której cokole znajdują się tablice upamiętniające tych co zginęli w 1919 r. i w czasie II wojny światowej. Na samym cmentarzu kościelnym zaś uwagę zwraca nagrobek z rzeźbionymi dwoma gołębiami.

Wyszliśmy z terenu kościoła na ulicę Staropolską biegnącą na południowy-zachód, przez rzekę. Nią doszliśmy do kolejnego stawu, za którym wznosił się zamek. Skierowaliśmy się w jego stronę podchodząc od strony otwartego dziedzińca.

W otoczeniu bagien, stawów, płynącej Piotrówki, na przełomie XV i XVI wieku wzniesiono zamek obronny. w 1560 roku przebudowany został na renesansową rezydencję. Chociaż był wielokrotnie przebudowany zachował swój charakter budowli obronnej. Zwracają uwagę m.in. arkadowy dziedziniec i detale renesansowe. Dzisiaj jest tu izba regionalna, dom kultury, hotel oraz restauracja. niestety byliśmy za wcześnie i restauracja nie była jeszcze czynna. Obejrzeliśmy za to wystawę fotografii na krużgankach i wstąpiliśmy do izby regionalnej.

Z zamku wyszliśmy bramą i przez park doszliśmy do ulicy. Nią w lewo, mijając cmentarz po prawej stronie. Na zakręcie zeszliśmy z szosy idąc prosto, tak jak tandemowy szlak rowerowy. Przeszliśmy przez mostek i doszliśmy do ulicy Folwarcznej przy stawie. Odeszliśmy od stawu, skończyła się Folwarczna, zaczęła Bławatkowa. Przeszliśmy koło restauracji, po drugiej stronie ulicy mijając łowisko na którym festyn wędkarski się czasem odbywał. Przy drodze była niewielka ptaszarnia. Dalej szliśmy szosą, na rozwidleniu wybierając drogę w lewo. Skręcała  ona po chwili w prawo i prowadziła nas aż do prostopadłej szosy, do miejsca skąd rozpościerał się ładny widok na Beskid Śląski.

Gdyby jeszcze tylko zachmurzenie było mniejsze... Poszliśmy w prawo. Po chwili doszliśmy do zabudowań dawnego folwarku. część zabudowy powstała w II połowie XVIII wieku. Dzisiaj to własność prywatna. Ulica wprowadziła nas do lasu, na zakręcie dojrzeliśmy pomnikowy dąb. Ale był to przedsmak tego co było na wyciągnięcie ręki już prawie. Dotarliśmy do otoczenia pałacu. Tu weszliśmy w aleje zabytkowych drzew. Miejsce to nosiło nazwę Aleja Starych Dębów im. Husarii Polskiej. Najstarsze z drzew tutaj miało około 400 lat. Aleja wzbogacona jest tablicami informacyjnymi ufundowanymi przez właścicieli pałacu.

Nie omieszkaliśmy wejść na teren pałacu. Częściowo był w remoncie, ale co ważne - otwarta brama zachęca do tego aby podejść i obejrzeć tak pałac jak i kaplicę. jedynie nie da się wejść do wnętrza pałacu. Pałac wybudował Jerzy Fryderyk Wilczek na przełomie XVII i XVIII w. Przedtem w tym miejscu znajdowała się rodowa siedziba Korniców. Po Wilczkach właścicielami byli Harasowscy i Mönnichowie. W latach 60. XIX w. przebudowują oni budowlę na pałac w stylu toskańskim, a kolejna przebudowa zostaje już dokonana przez następnego właściciela, cesarskiego adiutanta Feliksa hrabiego Thun-Hohensteina, w duchu barokowo-klasycystycznym, nawiązującym do pałaców francuskich. wtedy też założono park krajobrazowy ze stawem. Żoną Feliksa była Gabriela z Mönnichów. Słynąca z działalności filantropijnej, chęci pomagania innym, Gabriela Thun-Hohenstein nazywana była "Dobrą Panią". Władza ludowa w 1945 r. skonfiskowała majątek otwierając w nim dom dziecka, hrabina przeniosła się do Cieszyna. Zmarła w 1957 r., pochowana jest na cmentarzu w Kończycach Wielkich. Po likwidacji domu dziecka pałac stał pusty, obecnie jego właścicielami są Ewa i Marcin Lipscy. Mają ambitne i ciekawe plany, otworzenia w tym miejscu izby pamięci poświęconej "Dobrej Pani", stworzenie fundacji działającej na rzecz lokalnej społeczności i stworzenia winnicy.

Obejrzeliśmy także stojąca po prawej od pałacu kaplicę. Jest to budowla współczesna. Wyszliśmy z parku pałacowego z powrotem na ulicę i dalej poszliśmy Ścieżką Zdrowia Hrabiny Gabrieli Thun-Hohenstein. Był to taki przyjemny chodnik wzdłuż którego ustawiono ławki i tablice informacyjne a prowadził w stronę centrum wsi. Tam tez dotarliśmy, przy parkingu wpierw oglądając pomnik hrabiny, siedzącej na ławce.

W bliskiej odległości znajdował się kościół. Podeszliśmy do niego. Trwało czyszczenie dachu akurat, ale pracujący pozwolili nam spokojnie wejść do środka przerywając na chwilę mycie. Przy okazji zamieniliśmy z jednym pracownikiem kilka zdań, wskazał nam gdzie jest grób hrabiny. Kościół św. Michała Archanioła - największy drewniany kościół na Śląsku Cieszyńskim - pochodzi z 1777 r. Kościół kryty jest gontem, a jego najstarszą częścią jest wysoka wieża. nawa i prezbiterium są konstrukcji zrębowej. wyposażenie głównie barokowe. Na cmentarzu przy kościele znajduje się charakterystyczny pomnik upamiętniający poległych w czasie I wojny światowej.

Za kościołem podeszliśmy ścieżką w kierunku cmentarza. Przeszliśmy do jego centralnej części, znajdował się tam, nagrobek rodziny Thun-Hohensteinów. Hrabina przeżyła swojego męża o 16 lat. Jej pogrzeb w 1957 r. zgromadził tłumy ludzi. W grobie spoczywa także jej siostra. sam nagrobek ma dość skromny wygląd.

Z cmentarza poszliśmy ulicą Szkolną, mijając szkołę do pętli autobusowej przy ulicy Kościelnej. Stąd w lewo i na skrzyżowaniu w prawo, dochodząc do ulicy ks.Olszaka. Przecięliśmy ja idąc prosto ulica Długą biegnąca przy siedzibie OSP. Tym sposobem zaczęliśmy wychodzić ze wsi. Był to dość długi odcinek szosowy. Mijaliśmy niewielkie lasy, pojedyncze gospodarstwa. Gdzieniegdzie rozpościerały się widoki na pola i kolejne wsie. Dotarliśmy w końcu do drogi nr 938, przekroczyliśmy ją i już byliśmy w Hażlachu. Nazwa dosyć ciekawa, przypuszcza się że to spolszczona wersja nazwy niemieckiej - Hasenloch oznaczającej zajęczą jamę. Pierwsza wzmianka o miejscowości, podobnie jak w przypadku Zebrzydowic, to 1305 rok. Pierwotnie wchodzący w skład Śląska Cieszyńskiego, piastowskiego, z czasem dostał się pod władzę Habsburgów. I tak do 1918 pozostało.

Przez Hażlach poszliśmy ulicą Ogrodową, przeszliśmy przez mostek na Piotrówce i za nim skręciliśmy w prawo. Biegnąca pod górę drogą minęliśmy cmentarz z pomnikiem upamiętniającym poległych w czasie I wojny światowej. Doszliśmy do kościoła, pochodził on z laty 1904-6, zbudowany został w miejscu wcześniejszego drewnianego. Minęliśmy go i dotarliśmy do "Pomnika Wyzwolenia", kopii Wieży Piastowskiej upamiętniającej wyzwolenie Ziemi Cieszyńskiej (1945-55).

Tu sobie zrobiliśmy krótką przerwę - podeszliśmy do sklepu po coś chłodnego do picia, usiedliśmy na ławce przy boisku i odpoczęliśmy delektując się zimnym piwem bezalkoholowym ;) Następnie wróciliśmy do wieży i poszliśmy dalej ulicą Długą. Kawałek dalej przy odchodzącej w lewo ulicy zobaczyliśmy odnowiony budynek i pomnik przy nim. Pomnik upamiętniał Wiktora Wawrzyczka, chemika i działacza społecznego, profesora nadzwyczajnego, dziekana Wyższej Szkoły Rolniczej. W budynku zaś, który był niegdyś spichlerzem, otworzono Dom Przyrodnika. Bardzo ciekawe miejsce, które polecam odwiedzić każdemu będącemu w okolicy.

Dom Przyrodnika to niewielkie ale nowoczesne muzeum - ekspozycja która się w nim znajduje pozwala zapoznać się z tradycjami rolniczymi i osadniczymi. Zobaczymy tu dawne narzędzia, izbę mieszkalną z początku XX wieku, dawny sklep, poznamy florę i faunę okolic. Jest też wystawa poświęcona pszczołom. W Domu Przyrodnika otrzymaliśmy też kilka ciekawych bezpłatnych wydawnictw, jak się okazuje bardzo dobrze rozwija się współpraca międzynarodowa w tej okolicy, wspólne produkty turystyczne tworzą tu polskie i czeskie gminy.


A wszystko to w ciekawej formie, przystępnej dla każdego, wzbogaconej o elementy interaktywne. Pozytywnie zaskoczeni wyszliśmy z muzeum, kierując się już ulicą Główną w stronę trasy 938, aby złapać jakiś transport do Cieszyna. Minęliśmy urząd gminy i przy trasie jeszcze zatrzymaliśmy się chwilę koło pomnika upamiętniającego pomordowanych w czasie II wojny światowej mieszkańców Hażlacha. Po drugiej stronie był nasz przystanek. Łącznie wyszło nam 19 km.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spacer po powiecie ostrowieckim: Nietulisko - Kunów

 Wreszcie nadarzyła się okazja aby przejść się po okolicach Kunowa i Nietuliska, blisko to Radomia chociaż rzadko tu zaglądałem. A krajobraz tu naprawdę ciekawy - przede wszystkim ze względu na wąwozy. Ale poza tym mamy tu kilka ciekawych zabytków.

Ukryte w lasach...

Jest wiele ciekawych miejsc ukrytych w naszych lasch. Przedstawię pokrótce kilka wartych moim zdaniem zobaczenia. Wszystkie znajdują się na terenie regionu radomskiego,w mniejszych lub większych kompleksach leśnych. Poza jednym przypadkiem dotarcie do nich nie powinno nastręczać większych trudności.

Piaskowiec w roli głównej - pętla z Rejowa przez kamieniołomy

 Z lekką modyfikacją szedłem tą trasą już w styczniu. Tym razem, chociaż w kalendarzu w zasadzie wiosna, było bardziej zimowo niż wtedy. Trasa jest dość ciekawa, prowadzi koło kilku kamieniołomów, w większości dość przyjemnymi drogami leśnymi. Może jednak w niektórych miejscach być dość mokro zimą czy podczas roztopów. Rozpoczęliśmy przy Zalewie Rejowskim w Skarżysku, ale jak ktoś jedzie autem - równie dobrze może je zostawić przy ul. Praga, po drugiej stronie torów.