Przejdź do głównej zawartości

Pogórze Przemyskie: Przemyśl - Krasiczyn

Co prawda można przejść najkrótszą drogą, ale jaka to przyjemność. Nasza trasa miała prawie 24 km i dwa razy żeśmy zawitali do Krasiczyna. A jak to dokładnie było, opiszę dalej...
Z autobusu w Przemyślu wysiedliśmy na Wybrzeżu Marszałka J. Piłsudskiego. Udaliśmy się szybko ulicami Piotra Kmity i Królowej Jadwigi do Parku Zamkowego. Nie zwiedzaliśmy samego zamku, ale skupiliśmy się chwilę na jego otoczeniu. Zamek w Przemyślu wzniósł Kazimierz Wielki, w XVI wieku budowlę przebudowano w stylu renesansowym. Dziś możemy zamek zwiedzać - my niestety byliśmy poza godzinami otwarcia, więc przeszliśmy przez park tylko. Początki parku to 1842 r., natomiast pod koniec XIX wieku zaczęto planowo dosadzać tu rożne rośliny. Poza drzewostanem, którego część jest objęta ochroną pomnikową możemy w pobliżu zamku zobaczyć oryginalny pomnik z głazem poświęcony twórcom Konstytucji 3 Maja.

Przez park przeszliśmy czerwonym szlakiem podążając ku Zniesieniu. To mające lekko ponad 350 m wzgórze jest doskonałym punktem widokowym ale nie tylko. Przede wszystkim jest to miejsce gdzie znajduje się Kopiec Tatarski oraz pozostałości wzniesionego przez Austriaków w II poł. XIX wieku Fortu XIV "Zniesienie". Ponadto jest tu od 2000 r. Krzyż Zawierzenia. Wpierw podeszliśmy - idąc w lewo od wieży przekaźnikowej - do Kopca Tatarskiego, następnie wróciliśmy, minęliśmy wieżę, i udaliśmy się ulicą L. Pasteura, mijając szczytową stację wyciągu i bramę forteczną.
Prowadziły nas znaki czerwonego szlaku. Mijaliśmy domki jednorodzinne, a na zakręcie drogi, zeszliśmy z niej w zarośnięty teren, w pobliży Fortu Kruhel. Co ważne, przy drodze znajdowały się bardzo dobrze opracowane tablice mówiące o historii tego obiektu. Sam fort zachował się w dość dobrym stanie, aczkolwiek nie pokusiliśmy się o wejście do wnętrza, zadowalając się chodzeniem między pozostałościami umocnień. Następnie wróciliśmy na szosę.
Dalej szliśmy szlakiem czerwonym. Dotarliśmy do punktu widokowego z tablicami - niestety dość już wyblakłymi. Rozpościerał się stąd ładny widok na Przemyśl i okolice, łącznie z terenami koło Krasiczyna. Dalej nasza szosa lekko wykręcała, zarazem pojawiały się całkiem przyjemne widoki w kierunku południowym i południowo-zachodnim. W końcu weszliśmy w las. Po kilku minutach lekkiego podejścia spotkaliśmy tablicę informacyjną i ścieżkę prowadząca do miejsca straceń Żydów w czasie II wojny światowej. Obejrzeliśmy pomnik w kształcie macewy i wróciliśmy na szlak. Dotarliśmy do skrzyżowania dróg, gdzie schodziło się kilka szlaków - czerwony, czarny, czerwony i Szlak Dobrego Wojaka Szwejka. To Wapielnica. Kolejne wzgórze na trasie.
Nieopodal zachowane były pozostałości kolejnego fortu. Zmieniliśmy kolor szlaków - z Wapielnicy rozpoczęliśmy schodzenie szeroką drogą za znakami niebieskiego i czarnego szlaku. Jak wyszliśmy z lasu, znów naszym oczom ukazały się całkiem przyjemne widoki.
Weszliśmy ponownie w las i rozpoczęliśmy zejście ze wzgórza trawersującą drogą. Doszliśmy w końcu do wsi Prałkowce i pod wiatą przy Miejscu Obsługi Rowerzystów zrobiliśmy krótki odpoczynek. Stąd mieliśmy dwie możliwości dotarcia do Fortu VII Prałkowce, ponieważ szlaki się rozchodziły. Wybraliśmy szlak niebieski. Podejście nie było zbyt męczące, to ledwie 351 m n.p.m. Za to stan zachowania fortu wynagrodził wejście na to wzgórze. Fort VII został zbudowany w latach 1883-85 jako fort artyleryjski. Zachował się schron centralny, schrony pogotowia, pozostałości koszar. Obiekt naprawdę robi wrażenie.

Stąd poszliśmy dalej niebieskim szlakiem. Zaprowadził nas do Dybawki, przecięliśmy drogę nr 28 i ulicą poszliśmy przez wieś. Trochę nam w Dybawce zeszło, bo to co na mapie to jedno a co w terenie to drugie. Ostatecznie wyszliśmy na drogę na Tarnawce i wracając się dotarliśmy do miejsca gdzie powinien na zachód iść niebieski szlak. Tyle, że w terenie go nie było. Dalej więc polegaliśmy na GPSie. Szliśmy szeroką drogą między rozrzuconymi zabudowaniami Dybawki. Droga doprowadziła nas do lasu, skręciliśmy lekko w lewo i doszliśmy do polany nieopodal masztów przekaźnikowych. Między drzewami przed nami znajdował się schron Linii Mołotowa.
Uznaliśmy że wpierw trza się napoić, więc zeszliśmy i z tego wzgórza, idąc - jak mniemaliśmy - drogami gdzie powinniśmy spotkać szlak. Pojawił się dopiero później już wśród zabudowań Krasiczyna. Udaliśmy się w kierunku centrum, tam gdzie trasa 28 i bar, mijając i zwiedzając po drodze kościół. Budowę tego kościoła ukończono w 1760 r. Ciekawostką na zewnątrz są umieszczone w murze otaczającym świątynię kamienie z Ziemi Świętej.
Przerwę urządziliśmy w barze, naprzeciw zespołu pałacowo-parkowego. Po odpoczynku wróciliśmy w okolice kościoła ale dalej poszliśmy już w kierunku mostu na Sanie. Skręciliśmy w prawo przed mostem, minęliśmy pomnik poświęcony poległym i pomordowanym w latach 1939-41 i dotarliśmy do dawnego obiektu noclegowego. Według mapy gdzieś tu powinna przebiegać ścieżka przyrodnicza. W końcu znaleźliśmy idącą tuż przy ogrodzeniu pensjonatu ścieżkę, wspinająca się ostro na zbocze wzgórza. Poszliśmy tędy - oczywiście to była ta ścieżka. Aczkolwiek jak się okazało, nie dość, że słabo znakowana to jeszcze w zasadzie jednokierunkowo... W każdym razie przebieg miała całkiem przyjemny przez jakiś czas. Szliśmy lasem to schodząc to wchodząc na zbocze, aż w końcu wyszliśmy na skraj lasu przy gospodarstwie leśnym. Całkiem niedaleko płynął sobie San. Odcinek granicą lasu miał jakiś kilometr. W las ponownie weszliśmy gdy z prawej zobaczyliśmy ruiny na skraju polany nieopodal nas.
Były to pozostałości zabudowań należących do rodziny Kurpielów - ukrywali oni Żydów w czasie II wojny światowej, za co zostali rozstrzelani przez Niemców. Ku pamięci rodziny umieszczono tu tablicę pamiątkową. Przeszliśmy jeszcze kawałek na północ za skrzyżowanie - tam pod lasem znajdował się kamień w miejscu gdzie rozstrzelano ukrywanych Żydów.
Wróciliśmy do ruin zabudowań i poszliśmy szeroką drogą w las. Teraz w zasadzie trzymaliśmy po prostu kierunek - znaków ścieżki prawie nie widzieliśmy, ale drogi wybieraliśmy raczej dobre, skoro udało nam się dotrzeć ponownie na szczyt wzgórza Garby, gdzie stały znane nam już maszty przekaźnikowe. Stąd zeszliśmy drogą ponownie do Krasiczyna, zamykając pętlę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spacer po powiecie ostrowieckim: Nietulisko - Kunów

 Wreszcie nadarzyła się okazja aby przejść się po okolicach Kunowa i Nietuliska, blisko to Radomia chociaż rzadko tu zaglądałem. A krajobraz tu naprawdę ciekawy - przede wszystkim ze względu na wąwozy. Ale poza tym mamy tu kilka ciekawych zabytków.

Ukryte w lasach...

Jest wiele ciekawych miejsc ukrytych w naszych lasch. Przedstawię pokrótce kilka wartych moim zdaniem zobaczenia. Wszystkie znajdują się na terenie regionu radomskiego,w mniejszych lub większych kompleksach leśnych. Poza jednym przypadkiem dotarcie do nich nie powinno nastręczać większych trudności.

Piaskowiec w roli głównej - pętla z Rejowa przez kamieniołomy

 Z lekką modyfikacją szedłem tą trasą już w styczniu. Tym razem, chociaż w kalendarzu w zasadzie wiosna, było bardziej zimowo niż wtedy. Trasa jest dość ciekawa, prowadzi koło kilku kamieniołomów, w większości dość przyjemnymi drogami leśnymi. Może jednak w niektórych miejscach być dość mokro zimą czy podczas roztopów. Rozpoczęliśmy przy Zalewie Rejowskim w Skarżysku, ale jak ktoś jedzie autem - równie dobrze może je zostawić przy ul. Praga, po drugiej stronie torów.